Ten, kto wie, dlaczego żyje, nie troszczy się o to, jak żyje.Friedrich Nietzsche

Wiedza poddana najcięższej próbie…

Aby w ogóle zacząć ten wpis warto na początku przedstawić pokrótce Viktora E. Frankla i wyjaśnić:

  • Dlaczego akurat on ma coś do powiedzenia odnośnie sensu życia.
  • Dlaczego możemy zaufać jego autorytetowi, wiedzy i psychoterapeutycznym umiejętnościom.

Viktor E. Frankl był profesorem neurologii i psychiatrii Uniwersytetu Wiedeńskiego, twórcą trzeciej szkoły psychoterapii (po psychoanalizie Freuda i psychologii indywidualnej Adlera) – tak zwanej szkoły logoterapii.

Podczas drugiej wojny światowej doktor Frankl przez trzy lata w nieludzkich warunkach, jako więzień niemieckich obozów koncentracyjnych, (m.in. Auschwitz i Dachau) miał możliwość zweryfikować założenia logoterapii. Swój autorytet i psychoterapeutyczne umiejętności potwierdził postawą, jaką się wykazał przebywając za drutami nazistowskiego obozu.

Spektakularny sukces książki Człowiek w poszukiwaniu sensu, nie tyle potwierdza osobisty sukcesu Frankla, lecz raczej potwierdza duchową nędzę zachodniego społeczeństwa. Miliony ludzi sięga po książkę, której tytuł wyraźnie nawiązuje do kwestii sensu życia. Wynika z tego, że musi być to niezwykle aktualny i palący problem naszych czasów…

Wola sensu

Logoterapia jest psychoterapią skoncentrowaną na sensie życia. Zakłada ona, że wola sensu, czyli poszukiwanie sensu, stanowi podstawową motywację w życiu człowieka. Ów sens jest unikatowy i wyjątkowy, ponieważ sam człowiek może i musi go wypełnić. Dlatego logoterapia w toku leczenia koncentruje się na przyszłości pacjenta oraz misji jaką ma do wypełnienia.

Świadomość, że nasze życie ma sens jest o wiele bardziej potężniejsza niż wola przetrwania. Pierwotne instynkty nie mają aż tak wielkiej siły sprawczej jak się nam wydawało. Zygmunt Freud domagał się niegdyś: „Spróbujmy poddać kilku jak najbardziej zróżnicowanych osobników działaniu głodu. Wraz z nasilającym się imperatywem, jakim będzie dążenie do zaspokojenia głodu, indywidualne różnice między nimi będą się zacierać, a w ich miejsce pojawi się solidarne dawanie wyrazu taj samej niezaspokojonej potrzebie”. Na szczęście Freud nie musiał poznawać wnętrza nazistowskich obozów i na własnej skórze sprawdzać swojego eksperymentu myślowego. Jego pacjenci przyjmowani byli nie w brudzie baraków w Auschwitz, ale w zaprojektowanych w luksusowym duchu kultury wiktoriańskiej gabinetach. W obozie koncentracyjnym owe indywidualne różnice wcale nie zacierały się. Następowało coś wręcz odwrotnego – w miarę upływu czasu ludzie coraz bardziej się od siebie różnili. Opadały maski, ukazując prawdziwe oblicza łajdaków i świętych.

Psychologiczne obserwacje więźniów dowiodły, że ci, którzy pozwolili na upadek swoich moralnych i duchowych wartości, ulegali ostatecznie degenerującym wpływom obozowym. Zatem wyższe wartości chronią człowieka przed poddaniem się prymitywnym instynktom. Jeśli one upadną upodobnimy się do zwierzęcia.

A co w takim razie stanie się z człowiekiem, kiedy jego poszukiwania sensu życia okażą się daremne? W obozach koncentracyjnych najbardziej rozpowszechnioną postawą było „poddawactwo”. Zrezygnowani więźniowie, nieoczekiwanie, pewnego dnia o piątej rano,  odmawiali wstania z pryczy i pójścia do pracy, aby pozostać w baraku i leżeć nieruchomo na słomie przesiąkniętej moczem i kałem. Nic, ani ostrzeżenia, ani groźby, nie były wstanie ich przekonać, żeby zmienili zdanie. Potem wyciągali z skądś ukrytego papierosa i zaczynali palić. Taka postawa była początkiem ich końca, umierali bowiem w ciągu następnych 48 godzin. Ich wola poszukiwania sensu osłabła, a jej miejsce zajęło dążenie do natychmiastowej przyjemności.

Czyż to nie przypomina nam innego bieżącego zjawiska, zachodzącego na naszych oczach? W dzisiejszych czasach ludzie, w których wola sensu osłabła uciekają się do narkotyków, pornografii, gier komputerowych i uzależnienia od Internetu.

Współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć. Ma pieniądze, ale nie posiada sensu i to stanowi największy problem egzystencji naszych czasów.

Zdrowie psychiczne

Wśród środowisk medycznych błędnym, a nawet niebezpiecznym jest przekonaniem, że człowiek potrzebuje homeostazy – stanu pozbawionego wszelkich napięć – aby cieszyć się zdrowiem psychicznym. Według logoterapii niezbędnym warunkiem zdrowia psychicznego stanowi pewien stopień napięcia – rozdźwięk pomiędzy tym, co już osiągnęliśmy, i tym, co jeszcze musimy osiągnąć.

W człowieku, który stawia sobie za zadanie osiąganie wartościowego celu, nadającego sens jego życiu, powstaje dysonans poznawczy między tym, kim jest, a kim powinien być. Zgrzyt pomiędzy jego wewnętrzną rzeczywistością a światem realnym, staje się potężnym bodźcem do zmiany. Ten rodzaj wewnętrznego napięcia, pchający człowieka do zmiany, jest nieodłączną cechą ludzkiej natury, a co za tym idzie, niezbędnym warunkiem zdrowia psychicznego.

Egzystencjalna pustka

Całkowity brak sensu życia nazywa się egzystencjalną pustką. W XXI wieku jest to zjawisko powszechne, co można łatwo wytłumaczyć. Egzystencjalna pustka wiąże się bowiem z podwójną stratą:

Stając się Homo sapiens człowiek utracił część instynktów wpisanych w zachowania zwierzęce i gwarantujących mu poczucie bezpieczeństwa. Wraz z rozwojem naszego gatunku bezpieczeństwo to zostało człowiekowi niczym raj bezpowrotnie odebrane.

Kolejną stratę ludzkość poniosła stosunkowo niedawno i była ona konsekwencją gwałtownego zaniku tradycji określających charakter naszego zachowania. Nie mogąc liczyć ani na tradycje, ani na instynkt człowiek sam nie wie jak ma postępować. W rezultacie zachowuje się jak inni lub czyni to, czego oczekuje od niego społeczeństwo.

Tą życiową dezorientacje pokazały badania przeprowadzone wśród wychowanków Doktora Frankla. 25 procent jego europejskich studentów odczuwało egzystencjalną pustkę, natomiast wśród studentów amerykańskich odsetek wyniósł już 60 procent.

Głównym przejawem egzystencjalnej pustki jest stan permanentnego znudzenia przejawiający się zwykle „nerwicą niedzielną”. Jest to rodzaj depresji dotykającej ludzi, którzy z chwilą, kiedy zabiegany tydzień dobiega końca, nie mając czym wypełnić czasu i uświadamiając sobie własną wewnętrzną pustkę.

Bardzo często można spotkać studentów, którzy podczas przerwy od nauki nie widzą co ze sobą zrobić. Wraz z zakończeniem zajęć kończy się też plan na życie. To samo zjawisko tyczy się ludzi przechodzących na emeryturę. Dla wielu konfrontacja z własną egzystencją jest nie do zniesienia, dlatego nerwica niedzielna stanowi przyczynę licznych samobójstw.

Osoby niedostrzegające sensu w życiu próbują maskować problem egzystencjalnej pustki poprzez pochłaniające czas i uwagę czynności. Jedni chorobliwą pracę i zarabianiem pieniędzy, wypełniają swój czas po brzegi obowiązkami unikając samotności, w której mogliby zetknąć się z wewnętrzną próżnią. Inni natomiast rekompensują sobie brak sensu poprzez zachowania seksualne, oddając się pornografii i masturbacji.

Młode pokolenie z powodu egzystencjalnej pustki i braku sensu zmaga się z depresją, agresją oraz uzależnieniami. Samobójców jest dwa razy więcej niż śmiertelnych ofiar wypadków samochodowych. Nieustanie wzrasta ilość przestępstw oraz poziom agresji wśród młodzieży. Z badań wynika, że 90 procent przebadanych alkoholików traktuje swoją egzystencję jako bezsensowną i bezcelową. Natomiast już 100 procent narkomanów uważa, że ich życie „nie ma sensu”.

Jak na razie nic nie wskazuje na to, aby statystyki miały się zmienić.

Ucieczka od rzeczywistości

Ludzie przyjeżdżający do obozu koncentracyjnego mieli wrażenie jakby udawali się na własny pogrzeb. Ich życie wydawało im się pozbawione przyszłości, czuli się tak jakby już umarli, a poczucie martwoty nasilały dwa czynniki:

  • Czas – Niepewność co do terminu końca niewoli, podłamywała więźniów na duchu.
  • Przestrzeń – Wszystko co znajdowało się poza drutami obozu wydawało się więźniom niezwykle odległe, poza ich zasięgiem, wręcz nierealne. Obserwując życie poza obozem czuli się jak zmarli spoglądający na ziemię z zaświatów.

Więźniowie obozów koncentracyjnych nie znali daty swojego wyzwolenia. Mieli także świadomość, że czas, jaki spędzą za drutami jest nie tylko niepewny, ale przede wszystkim nieokreślony. Przebywając za drutami nie byli wstanie przewidzieć czy przeżyją, a jeśli uda im się przetrwać, to kiedy wyjdą na wolność.

Człowiek niedostrzegający końca swojej „tymczasowej egzystencji”, nie potrafił dążyć do jakiegokolwiek celu. Zycie dla przyszłości stawało się bezcelowe. Związku z tym zmieniała się cała struktura jego psychiki, co pociągało za sobą oznaki wewnętrznego rozkładu. Więźniowie także zaczęli cierpieć na pewne zaburzenia postrzegania czasu. Dzień składający się z godzin fizycznych i psychicznych tortur zdawał się nie mieć końca, natomiast tygodnie mijały w mgnieniu oka.

Ludzie w obozie nie widząc dla siebie żadnego celu, podupadali na duchu i pogrążali się retrospektywnych rozmyślaniach lub fantazjowaniu. Wspominanie bliskiej rodziny lub marzenie o sytym posiłku miało za zadanie odrealnienie przykrej rzeczywistości, ze wszystkimi jej koszmarami. Z ucieczką od aktualnej sytuacji wiązało się jednak niebezpieczeństwo przeoczenia szansy na zrobienie czegoś pozytywnego ze swoim życiem.

Więźniowie uciekający od rzeczywistości tracili chęć do dalszego życia. Z perspektywy imaginacji i marzeń wszystko wydawało się pozbawione sensu. Zapominali, że skrajne trudne położenie często bywa okazją do duchowego rozwoju. Zamiast potraktować trudy pobytu w obozie jako egzamin sprawdzający ich wewnętrzną siłę, zrezygnowani przestawali brać życie na serio i pogardzali nim, jakby było czymś całkiem bez znaczenia. Woleli zamykać oczy i żyć przeszłością, a ci, którzy stracili wiarę w przyszłość byli skazani na zagładę.

Współcześni ludzie mają takie samo poczucie martwoty jak ludzie przebywający w Auschwitz, potęgowane przez te same dwa czynniki:

  • Czas – Nie znają końca swojej „tymczasowej egzystencji”, rozumianej jako życie przepełnione całkowitym brakiem sensu i celu do którego mogliby dążyć. Czują, że nieustannie dryfują, nie mogąc złapać za ster i dobić do bezpiecznego brzegu.
  • Przestrzeń – Nie wiedzą jakie jest ich miejsce w świecie. Brakuje im kontekstu, w którym mogliby się umieścić i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego ich życie ma znaczenie.

Uzależnienie od Internetu, alkoholu, narkotyków, a także samobójstwo służą odrealnieniu przytłaczającej rzeczywistości.  Ludzie coraz bardziej pogrążając się w nałogu przestają brać życie na serio i gardzą nim. Tak samo jak więźniowie wolą zamykać oczy i egzystować w swoim wyimaginowanym świecie.

Sens życia

Odpowiedzialność

Sens życia dla każdego człowieka jest niepowtarzalny. Ulega z godziny na godzinę nieustannym zmianom, lecz nigdy nie przestaje istnieć. Dla pojedynczej jednostki nie ma znaczenia jakiś ogólny sens życia, ale to co w danej chwili jest dla niej najważniejsze. Dlatego sens życia, to uświadomienie sobie tego, co można zrobić w danej sytuacji.

Pytanie o sens życia jest absurdalne. Musimy uświadomić sobie, że to my jesteśmy adresatami tego pytania. Każdy z nas ma misję do wypełnienia. Musimy wziąć odpowiedzialność za własne życie i odpowiedzieć sobie, po co przyszliśmy na ten świat.

Frankl mówił swoim pacjentom: „Żyj tak, jakbyś żył po raz drugi, i tak, jakbyś za pierwszym razem postąpił równie niewłaściwie, jak zamierzasz postąpić teraz.” Maksyma ta pobudza człowieka do wzięcia odpowiedzialności za własne życie. Po pierwsze wynika z niej, że teraźniejszość, to przeszłość. Po drugie przeszłość można w każdej chwili zmienić i naprawić. Życie według powyższej zasady konfrontuje nas ze skończonością naszego życia oraz ostatecznym charakterem tego, co możemy zrobić ze sobą i swoją egzystencją.

Trzy drogi

Trzeba mieć na uwadze, że prawdziwy sens życia odnajdziemy raczej w świecie zewnętrznym niż sobie samym. Im bardziej zapominamy o sobie – oddając się sprawie, której chcemy służyć lub osobie, którą pragniemy kochać – tym bardziej urzeczywistniamy swój potencjał.

Istnieją trzy sposoby aby odnaleźć sens w życiu:

  1. Przez twórczą pracę i działanie
  2. Poprzez doświadczenie czegoś lub spotkanie kogoś. Ponieważ doświadczenie może być równie cenne jak dokonywanie osiągnięć.
  3. Odnalezienie sensu w cierpieniu. Człowiek stojący w obliczu losu, którego nie sposób zmienić, może poprzez swoją postawą, wznieść się ponad siebie i stać się inną osobą.

O ile odnalezienie sensu w pracy i działaniu jest dość oczywiste, to pozostałe dwa punkty wymagają bliższego wyjaśnienia

Sens Miłości

Więźniowe w Auschwitz codziennie przed świtem udawali się na roboty. Podczas kilkugodzinnych marszy, pokonywali kolejne kilometry potykając się i ślizgając po zamarzniętej ziemi. Doktor Frankl podczas jednej z takich morderczych wypraw, popędzany kolbami karabinów przez eskortujących kolumnę więźniów, wspominał swoją żonę. Pojął wówczas sens największej tajemnicy głoszonej przez poetów i myślicieli. Miłość jest najważniejszym i najszlachetniejszym celem, do jakiego może dążyć człowiek. Zrozumiał także, że nawet w najgorszej sytuacji można doświadczyć spełnienia, kontemplując uczucie do najdroższej nam osoby.

Miłość oddziałuje na nas oraz osobę, która kochamy. Prawdziwą głębię odnajduje się, dopiero wnikając w wnętrze ukochanej osoby. Dzięki miłości jesteśmy zdolni dostrzec jej najszlachetniejsze cechy oraz uświadamiamy sobie cały jej potencjał, który nie jest, lecz powinien zostać urzeczywistniony.

Poprzez miłość kochający człowiek daje kochanej osobie moc urzeczywistniania tego potencjału. Uświadamiając drugiej osobie, kim może i kim powinna być, powodujemy, że jej potencjał znajdzie swe odbicie w rzeczywistości.

Miłość niesie wielką odpowiedzialność

Czy miłość lub nieskończone dzieło może zmienić nasze życie? Tak! Najlepszym przykładem jest obozowa historia przetoczona przez Frankla.

Podczas przedłużającego się pobytu w obozie dwaj więźniowe zwierzyli się współtowarzyszom z zamiaru popełnienia samobójstwa. Obaj przetoczyli typowe argumenty, że niczego już od życia nie oczekują. Kiedy uświadomili sobie, że życie oczekuje od nich wypełnienia konkretnego sensu w przyszłości, porzucili swoje palny. Okazało się, że dla jednego mężczyzny owym sensem było dziecko, które kocha i czeka na niego za granicą. Dla drugiego była to rzecz, nie osoba. Ten człowiek był naukowcem, autorem serii książek, które wciąż czekały na ukończenie.

Kiedy człowiek zda sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką ma wobec innej ludzkiej istoty, która go kocha, albo wobec jakiejś nieukończonej pracy, nie będzie zdolny odebrać sobie życia.

Sens Cierpienia

Co mnie nie zabija, czyni mnie silniejszym.Friedrich Nietzsche

Cierpienie ma tą właściwość, że bez względu na to, czy cierpimy ogromnie, czy tylko trochę, całkowicie wypełnia duszę i świadomość człowieka. Dlatego rozmiar ludzkiego cierpienia jest względny. Już Wolter w swojej powiastce filozoficznej Kandyd, zauważył, że dla człowieka najbardziej tragiczny jest jego własny los.

Choć wszyscy uciekamy od bólu, musimy sobie uświadomić, że ludzka egzystencja nie jest kompletna bez cierpienia i śmierci. Z tego powodu każdego z nas w życiu spotka nieszczęście, któremu będziemy musieli stawić czoła i zmierzyć się z cierpieniem. Spinoza w Etyce pisał: Cierpienie przestaje być cierpieniem, jeśli stworzymy sobie jasny i klarowny obraz wywołujących go emocji. Chodzi o zdystansowanie i obserwowanie swojego położenia z boku. Jesteśmy gotowi cierpieć, oczywiście pod warunkiem, że nadamy swojemu cierpieniu jakieś znaczenie.

Gdy człowiek odkrywa, że jego przeznaczeniem jest cierpieć, musi potraktować to cierpienie jako zadanie do wypełnienia. Podczas pobytu w obozie więźniowe tacy jak choćby Maksymilian Kolbe wznosili się na moralne i duchowe wyżyny. Cierpienie stawało się dla nich działaniem, od którego nie chcieli się odwracać. Stawali z cierpieniem twarzą w twarz i próbowali ograniczyć do minimum momenty słabości i łzy. Niektórzy ze wstydem przyznawali się od czasu do czasu, że zdarzało im się płakać. Tak jak towarzysz Frankla, który na jego pytanie jak znosi swoje obrzęki odparł – Wypłakałem je całkowicie ze swojego organizmu.

Niestety dla większości ludzi przekucie swojego cierpienia w triumf było nieosiągalne. Ich postawę dobrze opisują słowa Bismarcka: „Życie jest jak wizyta u dentysty. Wydaje się, że najgorsze jeszcze przed nami, a tymczasem dawno jest już po wszystkim.” Parafrazując, to na życie obozowe, ludzie myśleli, że świat nie ma już im niczego do zaoferowania. Zamiast przezwyciężać trudności, próbując w cierpieniu znaleźć okazji do rozwoju, nie podejmowali wyzwania, wegetując dzień po dniu, czekając na śmierć.

Frankl za drutami obozu koncentracyjnego zadawał sobie pytanie: „Czy całe to cierpienie, ta wszechobecna śmierć, ma jakiś sens? Jeśli nie, wówczas nie mam już po co żyć, jako że życie, które go sensu jest kwestia przypadku – tego, czy uda nam się ujść śmierci, czy nie – w ostatecznym rozrachunku nie jest warte, aby o nie walczyć

Odpowiedzi na tą kwestię udzielił już sobie jako Logoterapeuta. Zapytał się kiedyś swoich pacjentów: „Czy małpa, którą wykorzystuje się do badań nad szczepionką przeciwko polio i z tego powodu raz za razem kuje igłą jest w stanie ogarnąć sens swego cierpienia?”. Wszyscy pacjenci jednogłośnie odpowiedzieli, że oczywiście nie. Małpa ze swoją ograniczoną inteligencją nie potrafi przeniknąć do świata ludzi, w którym sens jej cierpienia byłby zrozumiały. Kontynuując temat zadał kolejne pytanie: „A co z człowiekiem? Czy jesteście pewni, że świat ludzi stanowi ostatni etap kosmicznej ewolucji? Czy tak trudno wyobrazić sobie istnienie innego wymiaru, świata poza naszym światem, w którym pytanie o ostateczny sens ludzkiego cierpienia znalazłoby swoją odpowiedź?”

Tragiczny optymizm

Znalezienie sensu jest możliwe pomimo cierpienia, o ile to cierpienie jest nieuniknione. Nawet kiedy nie jesteśmy wstanie zmienić sytuacji powodującej cierpienie, wciąż możemy wybrać postawę, jaką przyjmiemy względem naszego ciężkiego losu. Człowiek może wykorzystać szansę jaką daje mu życie i wzrastać moralnie na przekór temu, co się z nim dzieje i przemienić osobistą tragedie w triumf ludzkiego ducha.

Człowiek jest i pozostanie optymistą na przekór „tragicznej trójcy” jaką tworzą ból, wina i śmierć. Ludzie mają zdolność do przekuwania negatywnych stron życia na pozytywne doświadczenia:

  • Mając nadzieję, że nasz ból nie jest bezcelowy, potrafimy zamienić cierpienie w sukces i osiągnięcie człowieka.
  • Poprzez wiarę w pomyślną przyszłość odnajdujemy w winie szansę przemiany na lepsze.
  • W przejściowości życia dostrzegamy motywację do odpowiedzialnych działań.

Najlepszym przykładem tragicznego optymizmu są weterani z Wietnamu, którzy byli w niewoli. Choć ich pobyt w obozie jenieckim był niezwykle stresującym przeżyciem – z uwagi na tortury, choroby, niedożywienie oraz izolację – niemniej jednak odebrali go jako doświadczenie pozytywne, dostrzegając w nim okazję do duchowego rozwoju.

Przejściowość życia

Wśród spraw, które odbierają sens ludzkiemu istnieniu jest nie tylko cierpienie, ale też śmierć. Choć prawda jest taka, że jedynym przejściowym elementem życia jest nasz potencjał. Pozbycie się strachu przed śmiercią i wzięcie odpowiedzialności za własną egzystencję, tkwi w uświadomieniu sobie naszych przejściowych możliwości.

Jedynym zadaniem w życiu człowieka jest urzeczywistnienie własnego potencjału, który podlega ocaleniu i przeniesieniu w przeszłość, gdzie jest przechowywany i chroniony od wszelkiej przejściowości. W przeszłości bowiem nic nie ginie, lecz wszystko zostaje zachowane na wieki.

Człowiekowi podczas całego swojego życia jawią się niezliczone potencjały, które urzeczywistnia lub skazuje na niebyt. Tylko od nas zależy, które z naszych talentów zostaną przekute na fakt i staną się nieśmiertelnym „śladem stopy na piasku czasu” W każdej chwili jesteśmy zmuszeni decydować, co stanie się z pomnikiem naszej egzystencji.

Przejściowość naszego życia zmusza nas do jak najlepszego wykorzystania powierzonego nam czasu. Już Platon zauważył, że to co jest nieskończone jest złe, a to co ma wyraźne granice jest dobre. Wieczne życie jest snem naiwnych ludzi. Nieśmiertelność spowodowałoby rozkład moralny człowiek.

Viktor Frankl trafnie zauważył: „Rzecz jasna człowiek dostrzega zazwyczaj wyłącznie ściernisko przejściowości, nie zauważając wypełnionych po brzegi spychów przeszłości, w których na wieki złożył swoje uczynki, radości, a także cierpienia. Nic już nie można odwrócić i niczego wymazać. Ośmielę się stwierdzić, że to, kim byliśmy, jest najpewniejszą formą bytu.

Człowiek, który boi się śmierci z lękiem i smutkiem obserwuje wiszący kalendarz na ścianie, z którego codziennie zdziera koleją kartkę. Z każdym dniem kalendarz staje się coraz cieńszy. Zaś ktoś, kto aktywnie stawia czoła życiowym problemom, jest jak człowiek, który zrywa kolejne kartki z kalendarza, a następnie odkłada je do teczki.

Czego stary człowiek może zazdrościć młodym? Przyszłości? Wątpliwe. Zamiast nowych możliwości na swoim koncie ma konkretne dokonania – dobrze wykonaną pracę, przeżytą miłość oraz cierpienie zniesione z odwagą. To raczej młodzi powinni zazdrościć ludziom w podeszłym wieku.

Postawa wobec życia

Musieliśmy przestać zadawać sobie pytania o sens naszej egzystencji, a w zamian nauczyć się myśleć o sobie jak o ludziach poddawanych przez życie – w każdej godzinie dnia – nieustannemu egzaminowi. Chcąc go zdać, należało porzucić czczą gadaninę oraz rozmyślania na rzecz podejmowania właściwych działań i właściwego postępowania. Ostatecznie życie sprowadza się do wzięcia na siebie odpowiedzialności za znalezienie właściwego rozwiązania problemów i zadań, jakie stale stawia ono przed każdym z nas.

Viktor trafnie zauważył, że wzięcie odpowiedzialności zaczyna się od zmiany myślenia z totalistycznego na mobilistyczne. Zamiast szukać nieistniejącego ideału i utopi życia, powinniśmy poddać się faktycznym warunkom egzystencji. Czasami trzeba pogodzić się z zaistniałymi okolicznościami i starać się poprawić okoliczności narzucone nam przez los. Próba zmiany życia pod dyktando naszych myśli w większości przypadków nie jest możliwa. Człowiek, który nie akceptuje rzeczywistości w końcu musi popaść w depresje.

Nie powinniśmy, zatem oczekiwać odpowiedzi o sens życia, ale raczej pytać się samych siebie, co mogę zrobić w tej właśnie chwili, aby nadać mojemu życiu znaczenie. Czasami okoliczności wymagają od nas podjęcia działania, aby zmienić własne przeznaczenie. Kiedy indziej lepiej jest pokontemplować zaistniałą sytuacje i w ten sposób znaleźć optymalne rozwiązanie. Zdarza się też, że człowiek jest zmuszony po prostu zaakceptować los i z podniesioną głową dźwigać swój krzyż.

Na koniec wypada odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule tego wpisu.

Kiedy życie traci sens?

Odpowiedź brzmi nigdy.

 

Artykuł napisany na podstawie:

[1] Viktor E. Frankl – Człowiek w poszukiwaniu sensu

[2] Obraz: Andreas Achenbach – Clearing Up