KULTURA – Rafał Ruba http://www.rafalruba.pl Praktyczny Rozwój Osobisty Sat, 10 Nov 2018 14:13:24 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 81156243 Sedno minimalizmu http://www.rafalruba.pl/minimalizm/ http://www.rafalruba.pl/minimalizm/#respond Fri, 05 Oct 2018 19:36:57 +0000 http://www.rafalruba.pl/?p=2144 Filozofie minimalizmu poznałem jeszcze za nastolatka. Nad napisaniem tego artykułu myślałem ponad dwa lata. Nie wynikało to z faktu, że nie wiedziałem na czym polega minimalizm. We własnym mniemaniu wiedziałem bardzo dobrze. Cały czas jednak uciekało mi sedno działań metodycznego dążenia do „mniej”. Chciałem sformułować ogólne prawa minimalizmu, a nie tylko ograniczyć się do podania... Continue reading

Post Sedno minimalizmu pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
Filozofie minimalizmu poznałem jeszcze za nastolatka. Nad napisaniem tego artykułu myślałem ponad dwa lata. Nie wynikało to z faktu, że nie wiedziałem na czym polega minimalizm. We własnym mniemaniu wiedziałem bardzo dobrze. Cały czas jednak uciekało mi sedno działań metodycznego dążenia do „mniej”. Chciałem sformułować ogólne prawa minimalizmu, a nie tylko ograniczyć się do podania kilku pozytywów z życia minimalisty i paru fajnych wskazówek jak wdrożyć minimalizm u siebie.

Czysty blat biurka eksponujący MacBooka stał się w kulturze popularnej ikoną porządku i ładu. To prawda, że harmonijne uporządkowane otoczenie, zapełnione kilkoma wybranymi przedmiotami pozytywnie na nas wpływa. Jednak odciąga nas od tego co naprawdę kryje się pod pojęciem “mniej ale lepiej”. Mniejsza ilość rzeczy i obowiązków nie jest celem samym w sobie, ale drogą umożliwiającą pełniejsze życie. Niestety nie potrafiłem jednoznacznie stwierdzić co oznacza życie pełną piersią.

Henry David Thoreau pisał: “Do lasu idę, bo przytomnie pragnę żyć, smakować życia sok, wysysać z kości szpik. Co nie jest życiem, wykorzeniam, by kiedyś martwym nie umierać.” Amerykański filozof spędził w lesie ponad dwa lata. W samotności starał się wydobyć esencję ludzkiej egzystencji. W swoim zachowaniu objawił radykalny minimalizm. Oczywistym dla mnie było, że ucieczka od cywilizacji jest może nawet jedyną droga na zgłębienie sedna życia. W przetoczonej sentencji najbardziej zastanawiał mnie tylko jedno słowo – szpik. Dlaczego akurat szpik miał być wyrazem kwintesencji? Intuicyjnie czułem, że tu kryje się odpowiedź na nurtujące mnie pytanie o sedno minimalizmu.

Rozwiązanie znalazłem niespodziewanie kilka lat później czytając powieść Thomasa Manna.

Życia szpik

Zasada wydrążonego walca do tego stopnia panowała w budowie kości długich, iż minimum stałej substancji zaspokajało prawa statyki. Ciało, które spojone jest wyłącznie z drążków i wiązań nadającego się do tego celu materiału, aby stawić opór ciągnieniu i ciśnieniu, może znieść to samo obciążenie co ciało masywne z tej samej substancji. To samo zjawisko występuje przy powstawaniu pustych kości; w miarę zawiązywania się substancji litej na ich powierzchni, wewnętrzne części, stając się z punktu widzenia mechaniki bezużyteczne, przeobrażają się w tkankę tłuszczową, w żółty szpik. Thomas Mann, Czarodziejska góra

Powinniśmy bacznie obserwować przyrodę. 4 miliardy lat doświadczenia stawia Matkę Naturę za najlepszego nauczyciela. Gdy przyjrzymy się uważnie to w budowie kości objawia się cała filozofia minimalizmu. Na ludzki szkielet składa się tylko niezbędna ilość tkanki stałej potrzebnej do uzyskania odpowiedniej wytrzymałości. Walcowata struktura pozwala otrzymać wolną przestrzeń, którą można odpowiednio zagospodarować.

Nieesencjalistyczne życie można porównać do szkieletu w całości zbudowanego z tkanki stałej. Brak w nim miejsca na cenny szpik. Co prawda tak stworzony szkielet spełnia swoją rolę i radzi sobie z zadaniami dnia codziennego, jednak podobną efektywność da się osiągnąć eliminując tkankę, która nie jest niezbędna do optymalnego działania. Każdy z nas znajdzie obowiązki, czy przedmioty, które wydają się niezbędne do normalnego funkcjonowania, ale tak naprawdę kiedy byśmy się ich pozbyli to odzyskalibyśmy czas i przestrzeń na naprawdę ważne sprawy. Na przysłowiowy szpik życia.

Zmniejszenie ilości rzeczy i zobowiązań to dopiero początek i łatwiejsza do wdrożenia część filozofii minimalizmu. Trudniej wolne zasoby mądrze zagospodarować. Jeśli próbowałeś zmienić swoje życie pewnie nie raz szukałeś czegoś, co pozwoli osiągnąć Ci szczęście i nada sens życiu.

Czego powinienem chcieć?

Minimalizm uczy kontrolować zachcianki. Zanim coś kupimy zastanowimy się czy dana rzecz jest nam niezbędna. Nie angażujemy się w każde nowe przedsięwzięcie, w którym mamy możliwość uczestniczyć. Z roztropnością zarządzamy własnymi zasobami i wszytko co znajduje się w naszym życiu musi spełniać pewne kryteria. Generalnie skupiamy się na tym co dla nas ważne.

Koncentrując się tylko na kilku ważnych rzeczach najbardziej uderzamy w konsumpcyjny tryb życia. Zaczynamy dostrzegać obłudę reklam i głupotę coraz to nowszych trendów. Przestajemy bezmyślnie wydawać pieniądze. Zamiast na rzeczach materialnych i płytkich doświadczeniach zaczynamy skupiać się na swoim wnętrzu. Uświadamiamy sobie kim jesteśmy naprawdę, a nie kim powinniśmy być według dzisiejszych standardów.

Minimalizm uczy również dokonywać właściwych wyborów. Człowiek zazwyczaj jest szczęśliwy kiedy doznaje przyjemności, której chce. Minimalista jest szczęśliwy jeśli otrzymuje to co powinien chcieć pod warunkiem, że pragnie osiągnąć optimum samorozwoju. Stosowanie minimalizmu w praktyce powinno prowadzić do eliminacji szkodliwych i zbędnych rzeczy oraz jednocześnie pchać nas do samorealizacji poprzez wybór optymalnej drogi rozwoju.

Mieć czy być?

Nic nie zaspokoi chciwości, jednak nawet niewielka porcja zadowoli naturę. Seneka

Erich Fromm zadał kiedyś bardzo przenikliwe pytanie: “Mieć czy być?”. Dla niemieckiego filozofa życie polegało na działaniu, a nie posiadaniu. W konsumpcyjnym świecie minimalizm pomaga zadbać o odpowiednią proporcję pomiędzy tymi dwoma stanami umysłu. Zmiana myślenia z jestem tym co mam, na jestem tym co robię umożliwia gruntowną zmianę osobistą.

Nasze prawdziwe potrzeby są niewielkie, jednak pod wpływem środowiska i rozwoju kariery zawodowej dopada nas inflacja stylu życia. Kiedyś za pierwszą zarobioną pensje potrafiliśmy wyżyć, po latach okazuje się, że zarabiając kilka tysięcy złotych więcej nie starcza nam do końca miesiąca.

Wydawanie pieniędzy i zbieranie przedmiotów prowadzi do wewnętrznej bierności i stagnacji. Umysł zorientowany na gromadzenie własności redukuje własną zdolność do twórczej aktywności. Zamiast robić coś rozwijającego osoby funkcjonujące w trybie “mieć” całe wolne zasoby i czas przeznaczają na gromadzenie dóbr. Prowadzi to do stanu kiedy posiadają więcej niż mogą w rozsądnych granicach użyć. Szafa pełna ciuchów, gdzie większość ubrań została użyta tylko raz na specjalną okazję, czy kuchnia zastawiona dziwnymi sprzętami AGD, co do których już sami nie wiemy do czego służyły, to objawy nadmiernego gromadzenia dóbr.

Dobrą zasadą jest posiadanie tylko funkcjonalnych rzeczy. Co Ci ułatwia życie? Z czego będziesz korzystał na co dzień? Trzeba pamiętać, że minimalizm nie jest tożsamy z oszczędnością. Możesz kupić bardzo drogi przedmiot, czy usługę pod warunkiem, że będzie Ci dobrze służyła i po prostu stać Cię na nią. Nie chodzi też o to, aby mieć dwie podkoszulki w szafie i jedną parę spodni. Niech Twoja garderoba będzie funkcjonalna, co sprowadza się tylko do tego, abyś używał większości ubrań, które kupiłeś. Jeśli uważasz, że potrzebujesz do komfortowej pracy MacBooka, to jak najbardziej powinieneś sobie go sprawić.

Trzeba również pamiętać, że obsesja na punkcie pieniędzy niesie zagrożenie zaniedbania innych ważnych obszarów życia. Po co Ci wystawny dom na przedmieściach skoro nigdy nie poznałeś mieszkającej w niej rodziny, albo straciłeś zdrowie pracując siedem dni w tygodniu po 18 godzin dziennie. Z perspektywy upływu czasu pewne rzeczy tracą sens, a inne stają się bezcenne.

Twórcza praca

“Praca karmi szlachetne umysły.Seneka

Wiedząc już czego powinniśmy chcieć, oraz dlaczego konsumpcyjny tryb życia nie jest najlepszym rozwiązaniem pora na ostatni etap wprowadzania minimalizmu do swojego życia – wypełnienie wolnej przestrzeni. Musimy zadbać o to, aby znaleźć czas na twórczą pracę, bo to ona sprawia, że nasze życie ma sens.

Kiedy czujemy, że nasze działania nie niosą ze sobą treści frustrujemy się. Zazwyczaj próbujemy zapomnieć o tym uczuciu kupując różne rzeczy, wychodząc na miasto lub oglądając seriale. Jednak konsumpcja pustych kalorii egzystencji nie nasyci nas. Wartościowym pokarmem jest twórcze działanie.

Szczęście płynie z działania, a dobre życie polega na stawaniu się kimś lepszym niż jesteśmy obecnie. Uważam, że inteligentni ludzie (a wszyscy się za takich uważamy) powinni tworzyć. Nawet coś bardzo małego. Zostawić coś dla potomnych lub chociaż sprawić, że świat stanie się odrobinę lepszy. Może masz takie szczęście, że Twoja praca zawodowa daje Ci możliwość spełnienia i stworzenia czegoś dla innych, jeśli nie możliwości jest wiele:

  • Zacznij pisać – powieść, poradnik lub blog. Na pewno znajdzie się jakiś człowiek, który podziękuje Ci za twoją pracę. Każdy z nas ma coś ciekawego do powiedzenia.
  • Spróbuj swoich sił w prozie. Może lubisz pisać wiersze?
  • Lubisz śpiewać? Wystarczy zapisać się na lokalny chór.
  • Zacznij grać na jakimś instrumencie i spróbuj stworzyć własny utwór.
  • Maluj lub rysuj. Pokaż jakie nosisz w sobie obrazy.
  • Zaangażuj się w dzieła charytatywne.

Pamiętaj o skupieniu

Podsumowując, dla mnie minimalizm to przede wszystkim:

  • Eliminacja – tworzenie przestrzeni na sprawy faktycznie istotne.
  • Podejmowanie działań prowadzących do duchowego i intelektualnego wzrostu. Nie zawsze są to rzeczy, które lubię.
  • Walka z konsumpcjonizmem i dążenie do posiadania tylko takich rzeczy, które realnie podnoszą jakość mojego życia.
  • Staram się tworzyć, a moją pracę publikuję na blogu.

Na koniec chciałbym wspomnieć o najważniejszym narzędziu nowoczesnego minimalisty jakim jest zdolność skupienia. Nie wiem czy jestem w stanie podkreślić wagę umiejętności koncentracji w erze nieograniczonego dostępu do „wszystkiego”. Niestety jesteśmy zewsząd rozpraszani. Zawsze znajdzie się coś ciekawszego do zrobienia niż to, co powinniśmy zrobić, a od czego zależy nasze spełnienie.

Skupienie jest niezbędnym elementem łączącym myśl i działanie. Jeśli zabraknie nam długotrwałej koncentracji, to praktycznie niemożliwym się stanie osiągnięcie czegokolwiek istotnego w XXI wieku, w dobie społeczeństwa informacyjnego i technologii mobilnej.


Artykuł napisany na podstawie:

[1] – Erich Fromm – Mieć czy być

[2] – Thomas Mann – Czarodziejska góra

Post Sedno minimalizmu pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/minimalizm/feed/ 0 2144
Tajemnica, o której nie usłyszysz w środkach masowego przekazu http://www.rafalruba.pl/tajemnica-mass-mediow/ http://www.rafalruba.pl/tajemnica-mass-mediow/#respond Sun, 13 May 2018 11:00:52 +0000 http://www.rafalruba.pl/?p=2112 W 1968 roku amerykański psycholog polskiego pochodzenia Robert Zając odkrył efekt czystej ekspozycji, definiowany jako zjawisko psychologiczne sprawiające, że wszystko z czym wielokrotnie się stykamy, co czytamy i co widzimy bezpośrednio na nas wpływa. Efekt ten odpowiedzialny jest za kształtowanie naszych preferencji, uczestnicząc w kreowaniu ogólnie przyjętej normy społecznej. W latach 80. wykorzystano efekt czystej... Continue reading

Post Tajemnica, o której nie usłyszysz w środkach masowego przekazu pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
W 1968 roku amerykański psycholog polskiego pochodzenia Robert Zając odkrył efekt czystej ekspozycji, definiowany jako zjawisko psychologiczne sprawiające, że wszystko z czym wielokrotnie się stykamy, co czytamy i co widzimy bezpośrednio na nas wpływa. Efekt ten odpowiedzialny jest za kształtowanie naszych preferencji, uczestnicząc w kreowaniu ogólnie przyjętej normy społecznej.

W latach 80. wykorzystano efekt czystej ekspozycji w celu wprowadzenia do świadomości społecznej funkcji Dyżurnego Kierowcy- osoby niepijącej alkoholu na imprezie, która po skończonej zabawie miała za zadanie bezpiecznie odwieźć znajomych do domu. Wcześniej  pojęcie Dyżurnego Kierowcy w USA nie było rozpowszechnione. Młodych amerykanów z imprez do domu często odwoził nietrzeźwy kierowca, co niejednokrotnie kończyło się tragedią.

Pomysłodawca tego projektu – profesor Jay Winsten wraz z zespołem rozpoczął swoją misję od nawiązania współpracy ze scenarzystami, aktorami i producentami ponad 160 seriali i innych programów. W telewizji zaczął pojawiać się motyw osoby niepijącej na imprezach. Wzmianki o Dyżurnym Kierowcy prezentowane były podczas krótkich rozmów, w tle znaczących wydarzeń, nigdy nie dominując głównego wątku serialu. W efekcie powyższej praktyki w 1991 roku – 3 lata po starcie kampanii już 9 na 10 amerykanów znało pojęcie Dyżurnego Kierowcy. Ilość wypadków zmalała z 23 do niecałych 18 tysięcy. Projekt przyczynił się do uniknięcia 5 tysięcy zdarzeń drogowych w ciągu roku! To zdumiewający wynik, zważywszy na to, że parę lat wcześniej funkcja Dyżurnego Kierowcy praktycznie w ogólne nie istniała w świadomości społecznej.

Co ciekawe młodzi amerykanie pytani w ankietach o koncepcję Dyżurnego Kierowcy zgodnie uważali, że obecność takiej osoby na imprezie jest czymś zupełnie normalnym. Rzeczywistość wcześniej przedstawiana jako norma jedynie w programach telewizyjnych z czasem przeniknęła do świadomości społecznej, kształtując zachowania ludzi w świecie realnym.

Na tym polega potęga efektu czystej ekspozycji. Nie ma znaczenia, co i gdzie widzisz lub słyszysz. Nawet jeśli dane wydarzenia mają miejsce w fikcyjnym świecie seriali, wpływają one na Twoje postrzeganie rzeczywistości oraz kreują Twoją postawę w życiu codziennym. Jest jednak jeden problem. Informacje dostarczane nam za pośrednictwem mediów zazwyczaj nie są prezentowane z myślą o naszym osobistym rozwoju. Często środki masowego przekazu stanowią miejsce zarobku ludzi, niekoniecznie dbających o dobry interes czy szczęście innych.

Aby lepiej zrozumieć powagę i skalę zagrożenia, trzeba ujrzeć problem w szerszym kontekście. Dlatego przyjrzyjmy się…

…filozofii kapitalizmu

Współczesna kapitalistyczna gospodarka, aby prawidłowo funkcjonować musi stale zwiększać poziom produkcji. Inaczej nastąpiłby kryzys. Sama produkcja jednak nie wystarczy – ktoś musi jeszcze kupić wytworzone towary. Dlatego na straży kapitalistycznej gospodarki stoi etyka konsumpcjonizmu, gwarantująca, że ludzie zawsze będą kupować nowe towary na rynku.

Na przestrzeni dziejów większa część ludzkości żyła w ubóstwie i niedostatku. Pożądane były oszczędność i skromne życie. Praktycznie wszystkie wielkie filozofie religijne odradzały brania pożyczek i życia ponad stan. Osoby nie stosujące się do tych rad zazwyczaj popadały w kłopoty. Chyba każdy z nas zna biblijną przypowieść o Synu Marnotrawnym.

Jednak rewolucja przemysłowa rozwiązując problem niedostatku, stworzyła całkiem nowy problem – konsumpcjonizm. Powstało pytanie: “Kto będzie to wszystko kupował?”. W miejsce etyki oszczędności ukształtowała się rewolucyjna etyka konsumpcjonizmu, która zachęca ludzi do folgowania swoim zachciankom, a konsumowanie coraz większej ilości towarów i usług poczytuje za rzecz bardzo pożądaną. Oszczędność jest natomiast chorobą, którą należy leczyć. W nowoczesnej gospodarce o wiele lepszym rozwiązaniem jest, aby pacjent zmarł z powodu nadmiernej konsumpcji.

Stworzenie pożądanego konsumenta, kupującego mnóstwo zbędnych produktów, wymagało wykreowania akceptowalnych i pożądanych norm społecznych. Zauważ, że w pewnym momencie na biurkach serialowych bohaterów zaczęły pojawiać się MacBooki i inne marki produktów kojarzące się z luksusem, którym operator poświęcał zaskakująco dużo uwagi. Często serialowe postacie posiadają apartamentowce w prestiżowych dzielnicach miasta, na które w realnym życiu biorąc pod uwagę zawód jaki wykonują byłoby ich po prostu nie stać. W rzeczywistości człowiek klasy serialowego bohatera, aby żyć na prezentowanym w serialu poziomie musiałby zaciągnąć kredyt. Co prawda nikt nie wie jak media wpływają na gospodarowanie pieniędzmi amerykanów, jednak można przypuszczać, że mają swój znaczący udział. Przez lata serialowi bohaterowie kreowali standardy życia, a działanie efektu czystej ekspozycji zostało potwierdzone przez wiele niezależnych badań.

Warto przyjrzeć się jeszcze jednej dziedzinie życia, która obok nawyków finansowych musiała zostać odpowiednio zmanipulowana dla dobra światowej gospodarki.

Państwowe prawo i interesy rynku miały bardzo duże trudności z przeniknięciem do życia codziennego silnie zżytych rodzin. Rodziny przeciwstawiały się nacjonalistycznej edukacji swoich dzieci, wcielaniem do wojska lub zamienianiem ich w pozbawiony korzeni miejski proletariat. Aby państwo i rynek mogły kształtować myślenie oraz sposób życia obywateli koniecznym było osłabienie tradycyjnych więzi rodzinnych.

W celu osłabienia więzi rodzinnych państwo postanowiło uniezależnić jednostkę od lokalnej społeczności. Droga do większej swobody jednostki stała się równocześnie pośrednią drogą do osłabienia funkcji rodziny. Od tej pory mogłeś wziąć ślub z kimkolwiek zechciałeś bez zgody rodziców, dokonywać samodzielnie wyboru zawodu bez względu na rodzinne tradycje rzemieślnicze, zamieszkać w wybranym miejscu z dala od rodzinnych stron. Opiekę nad jednostką przejęło państwo i rynek. Dostarczało jedzenia, dachu nad głową, edukacji, pracy, opieki społecznej i zdrowotnej, ubezpieczenia i emerytury. Od zarania cywilizacji prawie wszystkie powyższe czynności zaspokajała rodzina. Teraz w końcu jednostka mogła żyć niezależnie od krewnych i lokalnej społeczności, przeciwstawiając się starym schematom społecznym.

Trzeba zaznaczyć, że większość przemian jakie nastąpiły w społeczeństwie za sprawą rewolucji przemysłowej było pozytywnych i pożądanych. Dzięki nim osoby niezależnie od uwarunkowań społeczno-środowiskowych mogły z pomocą państwa wyrwać się z biednych dzielnic lub toksycznych relacji rodzinnych. Nie należy jednak zapominać o istnieniu nierozerwalnego konfliktu między państwem i rynkiem, a rodziną. Zdrowa równowaga pomiędzy tymi dwoma przeciwstawnymi siłami ulega zachwianiu przez wpajanie ludziom nieodpowiednich wzorców.

Grafika powstał na podstawie rysunku z książki „Sapiens. Od Zwierząt do Bogów”

Żyjemy w coraz bardziej zatomizowanym świecie rozpadających się wspólnot i rodzin. Niepowtarzalny wkład w ten stan rzeczy ma kultura popularna, kształtująca wzorce i normy. Dzisiejszy rynek wyznacza nasze upodobania emocjonalne i seksualne. W serialach zaczęły pojawiać się motywy seksu na pierwszej randce, otwarte związki i częste rozwody. Rozpady serialowych małżeństw miały miejsce nawet w małych miasteczkach i wsiach. A przecież w realnym świecie w tamtym czasie wstrzemięźliwość seksualna do ślubu oraz trwałe związki, aż do śmierci były obowiązującą normą dla małych społeczności. Takie motywy pojawiały się w serialach na wiele lat wcześniej zanim stały się standardem w prawdziwym świecie. Łatwo wytłumaczyć taki stan rzeczy – im słabsza rodzina, tym silniejsze państwo i rynek. Kultura kapitalizmu dąży do jak największego osłabienia więzi międzyludzkich kosztem szczęścia obywateli. Nieszczęśliwi single, rozwodnicy i dzieci z rozbitych rodzin, to idealni konsumenci. Samotność i niezadowolenie z życia sprawia, że osoby są znacznie podatniejsi na argumenty reklamowe. Ponadto przekonanie rzeszy ludzi, że są zbyt nudni, aby udzielać się towarzysko pomogło stworzyć potężny przemysł rozrywkowy.

Wymownie problem zachwiania więzi międzyludzkich ukazuje statystyka z 2002 roku, kiedy to 741 tysięcy zgonów było skutkiem aktów przemocy, tymczasem 873 tysiące ludzi zmarło śmiercią samobójczą. Aktualnie przeciętny mieszkaniec naszej planety ma większe szanse na śmierć samobójczą niż śmierć z ręki terrorysty czy żołnierza.

Wymieniłem tylko dwa najważniejsze aspekty naszego życia, które są kształtowane przez środki masowego przekazu. Jednak należy pamiętać, że tak na prawdę media wywierają wpływ na wszystkie obszary naszej codzienności.

Skoro jesteśmy świadomi jakie zagrożenia płyną z wykorzystywania efektu czystej ekspozycji przez osoby postronne, to czas zastanowić się co możemy zrobić, aby uchronić się przed jego szkodliwymi skutkami.

Jesteś tym co czytasz, słuchasz i oglądasz

Stare porzekadło mówi: “Z kim przystajesz takim się stajesz”. W XXI wieku sens tej mądrej sentencji trochę się skomplikował. Powstanie radia, telewizji i Internetu zrodziło wcześniej nieznane i równie potężne źródło wpływu, co inni ludzie. Teraz nie tylko inne osoby kształtują nasze myśli, ale również czas spędzony przed ekranem telewizora, laptopa, czy smartfona.

Z moich obserwacji wynika, że przeciętny człowiek spędza dzisiaj więcej czasu online, niż na rozmowie z drugą osobą. Przerażające, ale Facebook, czy Google wiedzą o Tobie więcej niż Twój partner. Świetnie orientują się co czytasz na co dzień, a tym samym poznają Twój sposób myślenia. Ta wiedza jest im niezwykle przydatna. Dzięki niej są w stanie dostarczyć Ci takie treści reklamowe, które doskonale współgrają z Twoim tokiem rozumowania. Czy zastanawiałeś się kiedyś jak wielką sympatię zyskałby człowiek mówiący Ci to co chciałbyś usłyszeć?

Bardzo ciężko uświadomić sobie, że spędzamy z kimś czas, kiedy czytamy internetowe artykuły, czy oglądamy filmiki na YouTube. Ci wirtualni ludzie określają nasze standardy i wartości, a tym samym warunkują nasze szczęście.

Pierwszym krokiem do świadomego kształtowania wewnętrznego obrazu siebie jest zastanowienie się jak spędzamy czas. Co czytasz, słuchasz i oglądasz? Z jakimi osobami się spotykasz podczas czytania książki, gazety, internetowego artykułu, czy oglądania filmu na YouTube? Czy konsumowane treści pomagają Ci stać się osoba, którą pragniesz? Czy pochłaniając te treści spędzasz czas z ludźmi, którzy pomogą Ci zostać najlepszą wersją siebie?

Pamiętaj, że to czym się otaczasz kształtuje Twoje myśli, a myśli nadają kierunek Twojemu życiu.

Nie chcesz spotykać się z ludźmi, którzy mają na Ciebie negatywny wpływ, bo pociągną Cię na dno. Ta zasada nie tyczy się tylko realnych osób, ale również treści czytanych i oglądanych w Internecie. Konsumując płytkie treści, twoje myślenie po pewnym czasie również zubożeje. Świat zamiast przybierać odcienie szarości stanie się czarno-biały. Śmiejąc się z Januszy i Grażynek w końcu sam zamieniasz się w osobę bez głębi i zdrowego osądu rzeczywistości.

99.99% treści w Internecie ogłupia nas i rozprasza zamiast pomagać nam stać się lepszą osobą. Warunkiem koniecznym do rozwinięcia w sobie własnej filozofii, pracującej na nasze dobro, to eliminacja wszystkiego co nas ogłupia. Przestań wchodzić na portale informacyjne i rozrywkowe, sprzedaj telewizor, przestań kupować kolorowe czasopisma, usuń z telefonu aplikacje społecznościowe. Kiedy oczyścisz przestrzeń możesz przejść do następnego kroku.

Skoro na co dzień zalewają nas przekazy, w których interesie jest kształtowanie u nas takiego myślenia, jakiego chcą osoby trzecie nie dbające o nasze powodzenie, to musimy skontrować negatywne treści materiałami, które pomogą nam stać się upragnioną osobą. Musisz zacząć czytać coś co pozwoli Ci projektować własne myślenie, w kierunku, którym pragniesz. Znajdź czas na czytanie inspirujących i mądrych książek Możliwe, że od czasów szkoły nie myślałeś w metodyczny sposób o własnej edukacji. Skoro już wiesz jakie to ważne, czas stworzyć swój własny plan nauki. Jeśli nie wiesz od czego zacząć zajrzyj tutaj.

Oczywiście możesz oglądać rozwijające kanały na YouTube, jestem jednak zdania, że książka to technologia doskonała i najlepsze źródło wiedzy. Powiedzmy sobie szczerze, że oglądanie, czy słuchanie nie wymaga od nas takiego wysiłku umysłowego, jak lektura. Czytanie jest aktem medytacji, który nie tyle co oczyszcza umysł, ale go napełnia. Odwrócenie uwagi od ciągle przepływających bodźców zewnętrznych, aby skierować ją na wewnętrzny przepływ myśli jest istotą czytania. Głęboka lektura wzbogaca nas intelektualnie, dlatego warto sięgnąć po książkę kosztem innych mediów.

Na koniec warto przytoczyć cytat stoickiego filozofa:

Jeśli ktoś oddałby twe ciało przypadkowemu przechodniowi, wpadłbyś we wściekłość. Jednak sam oddajesz swój umysł każdemu, kogo spotkasz.Epiktet

Instynktownie chronimy nasze ciało. Nie pozwalamy, aby ktoś nas dotykał albo popychał. Jednak jeśli chodzi o nasz umysł jesteśmy mniej asertywni. Oddajemy władzę nad naszymi myślami telewizji i mediom społecznościowym. Chyba najwyższy czas z tym skończyć i odzyskać intelektualną suwerenność.


Rysunek wykonał Łukasz Ruba.


Artykuł powstał na podstawie:

[1] Wikipedia – Efekt czystej ekspozycji 

[2] Rozwojowiec – Tak Tobą manipulują 

[3] Yuval Noah Harari – Sapiens. Od zwierząt do bogów

Post Tajemnica, o której nie usłyszysz w środkach masowego przekazu pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/tajemnica-mass-mediow/feed/ 0 2112
Wojna zachodniego człowieka http://www.rafalruba.pl/wojna-zachodniego-czlowieka/ http://www.rafalruba.pl/wojna-zachodniego-czlowieka/#comments Sat, 23 Sep 2017 16:22:11 +0000 http://www.rafalruba.pl/?p=2008 Po II wojnie światowej nastały czasy największego dobrobytu w historii ludzkości. Coraz rzadziej wybuchają nowe konflikty zbrojne i mamy coraz miej śmiertelnych chorób. W Europie epidemie głodu są tylko przykrym wspomnieniem. Pomimo spokoju i urodzaju jaki nastał, zachodni człowiek nie jest wolny od problemów. W dzisiejszych czasach większość przeszkód jakie napotykamy ma charakter wewnętrzny, a... Continue reading

Post Wojna zachodniego człowieka pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
Po II wojnie światowej nastały czasy największego dobrobytu w historii ludzkości. Coraz rzadziej wybuchają nowe konflikty zbrojne i mamy coraz miej śmiertelnych chorób. W Europie epidemie głodu są tylko przykrym wspomnieniem. Pomimo spokoju i urodzaju jaki nastał, zachodni człowiek nie jest wolny od problemów.

W dzisiejszych czasach większość przeszkód jakie napotykamy ma charakter wewnętrzny, a nie zewnętrzny. Mamy za co żyć, ale nie mamy po co żyć. Nie cierpimy na niedożywienie, jednak doskwiera nam głód miłości. Zamiast walczyć z wrogiem, musimy zmagać się z wewnętrznym napięciem. Nasze pokolenie nie miało swojej wielkiej wojny, ale ma wielką wojnę ducha. Mamy niespełnione oczekiwania. Relacje z ludźmi nie układają się tak jakbyśmy chcieli. Jesteśmy sfrustrowani z powodu naszej pracy. Walczymy z emocjami, z którymi nie jesteśmy sobie w stanie poradzić. Żal, strach, ból, niepewność i poczucie straty sieją spustoszenie w naszym życiu.

Wewnętrzna wojna, którą toczymy zadaje rany nie tylko nam, ale też innym. Wyładowujemy gniew na słabszych, kimś kto nie wywołuje w nas lęku. Zazwyczaj są to najbliżsi. Wybuchamy płaczem i złością, gdy coś nie idzie po naszej myśli. Przegrywając sami ze sobą racjonalizujemy własne zachowanie, aby nie stracić dobrego mniemania o sobie. Kiedy ponosimy totalną klęskę wypieramy to i udajemy, że nic się nie stało.

Większość naszych problemów wynika z nadmiaru. Jesteśmy niezadowoleni, ponieważ posiadamy zbyt dużą ilość opcji do wyboru. W naszym życiu jest za dużo technologii, stępiających uwagę i czujność. Kupujemy rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. Otacza nas zbyt duża ilość jedzenia i udogodnień. Wygodne życie sprawiło, że jesteśmy słabsi fizycznie i psychicznie. Rozleniwiliśmy się i straciliśmy hart ducha. Boimy się konfliktów i unikamy odpowiedzialności.

Przeglądając profile społecznościowe możemy ulec iluzji harmonii i ładu, jednak wewnętrzne napięcie, z którym walczymy jest zręcznie tuszowane. Może świadomość toczącej się cichej wojny zainspiruje Cię do wypracowania nowego podejścia, które pomoże Ci pokonywać kolejne trudności i pozwoli sprawnie funkcjonować w czasach, gdzie wszystko wydaje się zagmatwane i skomplikowane.

Co dokładnie oznacza to nowe podejście? Nie wiem. Z tym problemem muszę pozostawić Cię samego…

Post Wojna zachodniego człowieka pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/wojna-zachodniego-czlowieka/feed/ 3 2008
Blogosfera w kontekście historycznym – zmierzch blogerów i nowa internetowa burżuazja http://www.rafalruba.pl/blogosfera/ http://www.rafalruba.pl/blogosfera/#comments Sun, 02 Oct 2016 21:49:57 +0000 http://www.rafalruba.pl/?p=1793 Przystosowując myśl niemieckiego filozofa do warunków wirtualnego świata stwierdzam: Modem dał nam blogerów, szerokopasmowy Internet – wideosfere tworzoną przez vlogerów. Zmierzch blogosfery jest konsekwencją zmian zachodzących w Internecie. Rozwój portali społecznościowych i wideosfery odsuwa na peryferia Internetu blogowe teksty, stawiając w centrum angażujące produkcje kreatywnych vlogerów. Zmiana władzy Feudalizm przez kilka wieków sprawnie funkcjonował, ponieważ... Continue reading

Post Blogosfera w kontekście historycznym – zmierzch blogerów i nowa internetowa burżuazja pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>

Żarna dają nam społeczeństwo panów feudalnych, młyn parowy – społeczeństwo kapitalistów przemysłowychKarol Marks

Przystosowując myśl niemieckiego filozofa do warunków wirtualnego świata stwierdzam:

Modem dał nam blogerów, szerokopasmowy Internet – wideosfere tworzoną przez vlogerów.

Zmierzch blogosfery jest konsekwencją zmian zachodzących w Internecie. Rozwój portali społecznościowych i wideosfery odsuwa na peryferia Internetu blogowe teksty, stawiając w centrum angażujące produkcje kreatywnych vlogerów.

Zmiana władzy

Feudalizm przez kilka wieków sprawnie funkcjonował, ponieważ był dostosowany do społecznych i technologicznych warunków panujących w średniowieczu. Kierunek intelektualnych rozważań ściśle kontrolował kościół, co było możliwe w sytuacji, kiedy większość społeczeństwa nie miała dostępu do wykształcenia i wiedzy. Chłopstwo wierzyło w boskie pochodzenie królewskiej władzy, odrabiało pańszczyznę na posiadłościach arystokracji, której przywileje do szlacheckiego tytułu i ziemi było dziedziczone, i tak miało pozostać po wsze czasy z nakazu najwyższego stwórcy. W interesie papiestwa i klasy panującej było utrzymanie istniejącego status quo i duszenia w zalążku wszelkich rewolucyjnych idei, mogących zagrozić feudalnym strukturom.

W 1455 roku głęboko wierzący Johannes Gutenberg wydrukował 42-wierszową Biblię, w nadziei szerzenia Słowa Bożego wśród ludu. Biedny wynalazca nigdy nie przypuszczał, że jego odkrycie doprowadzi do zachwiania boskiego ładu panującego na ziemi. Twórca druku nie przypuszczał, że jego dzieło zostanie również wykorzystane do popularyzacji literatury o tematyce laickiej. 300 lat po wynalezieniu druku Bóg został ostatecznie strącony z piedestału, a centralne miejsce w ludzkiej myśli zajął kult jednostki, czyli humanizm.

Wynalezienie druku sprawiło, że książki stały się szybkie w produkcji i tanie. Mnich za życia mógł przepisać średnio 40 ksiąg, a cena egzemplarza sięgała nawet równowartości 2 wiosek. Drukarnia w tym samym czasie produkowała tysiące książek, których koszt był znikomy w stosunku do ksiąg przepisywanych przez zakonnego kopistę. Wiedza opuściła mury klasztorów i rozprzestrzeniła się po świecie. Kiedy nie można było efektywnie kontrolować przepływu informacji feudalne struktury straciły na znaczeniu. Wraz rozwojem technologii możliwość zniewolenia jednostki została znacznie ograniczona. Rewolucyjne myśli i idee z łatwością zaczęły się rozprzestrzeniać, omijając panującą cenzurę.

Swobodna wymiana myśli przyśpieszyła rozwój technologiczny, który dał początek nowemu porządkowi świata zwanego kapitalizmem. Całkowitemu przeobrażeniu uległy zasady funkcjonowania społeczeństw i nastąpiła zmiana klasy panującej. Miejsce arystokracji zajęła burżuazja, tytuły rodowe straciły na znaczeniu, a głównym symbolem władzy stał się pieniądz. Arystokracja chcąc przetrwać, musiała dostosować się do nowych warunków, lub pogodzić się ze stratą wpływów.

Nowa internetowa burżuazja

Marksistowska teoria rządów zakłada, że władza to akt posiadania aparatu produkcji i kierowania nim. Od zarania cywilizacji zawsze chodziło o władzę, choć w różnych epokach inne instrumenty służyły do jej zdobywania. W czasach feudalnych aparatem produkcji był tytuł rodowy, natomiast w kapitalizmie narzędziem kontroli stał się kapitał. Zmiana sposobu zyskiwania wpływów umożliwiła powstanie burżuazji, nowej klasy panującej świetnie przystosowanej do panujących warunków społeczno-ekonomicznych.

Każda nowa dominująca technologia wyznacza nowy układ wygranych i przegranych. Osoby, które kontrolują nowe technologie i ich zastosowanie szybko uzyskują władzę. Technologiczne zmiany sprawiły, że blogerzy ostatecznie przegrali walkę o panowanie w Internecie, a nową grupą wygranych stali się vlogerzy. Youtuberzy miażdżą statystykami nawet najlepszych blogerów. Średnio zmontowany film może pobić w zasięgach świetnie napisany blogowy tekst. Teraz to youtube jest najefektywniejszą drogą pozyskiwania fanów i ruchu. Myśląc w 2017 roku o internetowej karierze wideosfera jest najlepszym narzędziem do tworzenia wokół siebie społeczności wiernych fanów.

Blogosfera do niedawna kwitła, ponieważ była dobrze przystosowana do technologii i panujących warunków. Jednak systematyczne zwiększanie się przepustowości łączna internetowego było dla blogosfery tym, czym drukarnia dla feudalizmu – początkiem końca. Na początku istnienia Internetu ograniczenia technologiczne wymuszały na posiadaczach łącza internetowego operowanie tekstem. Pomimo ograniczeń możliwość przekazu dwukierunkowego skutecznie przyciągała nowych użytkowników, którzy stopniowo rezygnowali z telewizji na rzecz nowego medium informacyjnego. Jednak epizod przymusowej rezygnacji z wizji właśnie dobiegł końca, a tekst online, tak jak książki po rozpowszechnieniu się mass mediów, poszedł w zapomnienie wśród szerszego grona odbiorców.

Przeciwstawianie się zmianom

Analizując dzieje ludzkiej cywilizacji można zauważyć, że historia sprzyja trendom, natomiast kontrtrendy w ostatecznym rozrachunku skazane są na niepowodzenie.

Świetnym przykładem kontrtrendu jest inkwizycja. Kościół, chcąc ratować feudalizm i stary porządek świata przez 600 lat zwalczał wolnomyślicielstwo. Jednak działalność inkwizytorów, pomimo usilnych starań zakończyła się fiaskiem. Bezradność wobec zachodzących zmian rodziła wśród obrońców starej wiary skrajne zachowania. Do dzisiaj z powodu swojego okrucieństwa inkwizycja stanowi najbardziej kontrowersyjny temat w historii kościoła katolickiego.

Innym przykładem kontrtrendu jest zabieg polegający na dostosowaniu blogowych wpisów do nawyków czytelniczych panujących w Internecie. W walce o uwagę odbiorcy tekst przegrywa z filmem. Człowiek preferuje przyjemne i łatwe w odbiorze treści, kiedy dostęp do informacji jest łatwy. Co więcej ludzie w Internecie praktycznie nie czytają tekstu tylko skanują nagłówki. Zauważ jak blogerzy próbują walczyć o uwagę czytelnika w dobie multimedialnej rozrywki. Piszą krótkie artykuliki i recenzje, wprowadzają wiele rozwiązań mających ułatwić skanowanie tekstu.

Wszelkie próby dostosowania się blogosfery do nowej internetowej rzeczywistości, można traktować jako kontrtrend, skazany w dłuższej perspektywie na porażkę. Blogerzy okres świetności mają już za sobą i nie mają co liczyć na powrót dawnej chwały. Nowym trendem stałą się wideosfera. Masowy wzrost użytkowników wideosfery jest logiczną konsekwencją działania ludzkiej natury. Człowiek lgnie do nowych trendów, ponieważ posiada niewyczerpaną potrzebę dostosowywania się do nieustannych zmian.

Dlaczego ten szczyl ma więcej subów niż ja UU?!

Zgodnie z zasadą lenistwa ludzkiego intelektu, nowa klasa dominująca składa się z jednostek i grup, które przez czysty przypadek znalazły się blisko punktu, w którym znalazła się nowa wartość stała.Alexander Bard, Jan Soderqvist, Netokracja

Dlaczego nastolatek grający w minecrafta po kilku dniach ma 5 tysięcy subskrybentów, a niejeden bloger po roku pisania może tylko pomarzyć o takiej liczbie?

Na pocieszenie można napisać, że nie z powodu inteligencji i sprytu nastoletnich gamerów. Żaden z grających nastolatków nie podejmował specjalnych starań, w celu znalezienia sposobu na szybką sławę. Po prostu mieli szczęście. Musieli robić tylko to co zwykle i przy okazji włączyć program do nagrywania ekranu. Gameplaye idealnie wpisują się w panujące w rozrywce trendy, przez co można szybko zdobyć popularność tworząc relację z gry wideo.

Smutna wiadomość dla blogerów jest taka, że dominacja wideosfery będzie coraz większa, co przełoży się na mniejsze możliwości rozwoju w blogosferze. Przepaść pomiędzy ilością subskrybcji na kanałach vlogerów, a ilością UU na blogach będzie systematycznie rosnąć, a sytuacje, w których świeży kanał na youtube zdobywa większą oglądalność niż dobry blog prowadzony przez rok staną się standardem.

Większość blogerów ogranicza się do pisania, bo nie ma predyspozycji, aby stanąć przed kamerą. Brak im dykcji, odpowiedniego wyglądu, czy zwykłej odwagi. Blogerzy, którzy chcą utrzymać wysokie zarobki od reklamodawców, będą musieli przełamać wewnętrzny opór i przejść do videosfery. Zmiana podejścia jest doskonale widoczna w twierdzeniach blogerów, że blog to jedynie narzędzie, a najważniejsza jest marka twórcy i jego obecność na portalach społecznościowych. Podobne głosy tylko potwierdzają, że blog przestał być najlepszym sposobem promocji własnej twórczości i generowania ruchu.

Co może zatem zrobić osoba, która nie chce lub nie ma predyspozycji do prowadzenia vloga?

Jak blogosfera może dostosować się do nowej sytuacji?

Najlepsi blogerzy wiedzą, że ludzie w Internecie szukają:

  • rozrywki
  • lub informacji.

Bloger może podążać tylko dwiema drogami – pisać dla emocji lub rozwiązania problemu. Dlatego poczytni autorzy dają ludziom emocje, albo zostają ekspertami.

Wiesz, dlaczego charyzma blogera jest najważniejsza? Ponieważ ludzie czytają głównie po to, aby mieć poczucie przynależności, a nie w jakimś konkretnym celu. Osoby tworzące opiniotwórcze teksty do niedawna z łatwością gromadziły wokół siebie grono wiernych fanów. Teraz użytkownik Internetu może dostać te same emocje, tylko w przyjemniejszej formie od vlogera.

Dzisiejsza rozrywka jest największym magnesem przyciągającym uwagę, gdzie swoje apogeum osiąga w videosferze. W procesie kreowania marek decydujące znaczenie ma właśnie rozrywka, bo daje konsumentom poczucie kompletności i stosowności konsumpcji. Największe marki doskonale o tym wiedzą i swoje budżety reklamowe powierzą rozpoznawalnym twarzom z youtuba.

Blogerzy dostarczający rozrywki czytelnikom już przegrali z wideoblogerami w walce na zasięgi i popularność. Młodsze pokolenie coraz rzadziej czyta online, zainteresowane jest przede wszystkim rozrywką dostarczającą bodźce w skondensowanej formie, jak wideo, czy internetowe memy. W blogosferze coraz częściej mówi się o stagnacji blogów. Pojawiają się stwierdzenia, że lifestyle w obecnej formie nie ma racji bytu. Główną przyczyną podobnych stwierdzeń jest nierówna walka blogosfery z videosferą na polu rozrywki. Rozwój branży rozrywkowej w Internecie, w końcu zmusi blogerów lifestylowych piszących lekkie i przyjemne treści do migracji.

Influenserzy opierający własną twórczość na opiniotwórczych tekstach, muszą przejść do wideosfery, jeśli chcą uniknąć marginalizacji w środowisku internetowych celebrytów.

O ile na polu rozrywki blogosfera jest skazana na porażkę, to na polu wiedzy i rzetelnych informacji może jeszcze powalczyć w nierównej walce z rosnącą w siłę videosferą.

Stworzyć poradnik, czy czekać na reklamodawcę?

Gdybyś mógł dostać wiedzę, która pozwoliłaby Ci rozwiązać największy aktualnie trapiący Cię problem, to raczej nie przykładałbyś wielkiej wagi do sposobu prezentacji cennych informacji. Nie ważne czy dostaniesz sprawdzony sposób na zarobienie miliona w formie wideo, czy na papierze toaletowym. Jest to sprawa drugo, albo nawet trzeciorzędna. Kluczowe jest samo dotarcie do wiedzy.

Inaczej sprawa wygląda z treściami mającymi dostarczyć przyjemności. Forma prezentacji treści rozrywkowych jest jednym z głównych czynników odpowiadających za zainteresowanie odbiorcy. Osoby szukające przyjemnych i lekkich treści migrują z blogosfery do videosfery, gdzie mogą dostać bardziej różnorodne i angażujące bodźce. Obiorca w sieci woli zostać widzem niż czytelnikiem. Czytanie zmusza do wysiłku, natomiast oglądając może w pełni się zrelaksować i pozwolić przepływać doznaniom. Jeśli użytkownik ma możliwość wyboru bardziej preferuje zajęcie mniej angażujące umysł.

Rozrywka zawsze dostosowywała się do nowych technologii. Wiedza natomiast to informacja, która odporna jest na upływ czasu. Jeśli jesteś wstanie dostarczyć ludziom wiedzy, której potrzebują to zawsze na tym zarobisz. Najważniejsze jest dotarcie do ludzi zainteresowanych Twoją ofertą – napisz książkę, stwórz bloga lub załóż kanał na youbube, to jak to zrobisz jest dla przyszłego odbiorcy drugorzędne. Jest bardziej prawdopodobne, że zarobisz na sprzedaży własnego poradnika, niż na współpracy z reklamodawcą.

Nie oznacza to oczywiście, że nie można zarobić w branży rozrywkowej pisząc bloga. Można zarobić i to dużo, jednak trzeba być rewelacyjnym w tym co się robi. Konkurencja w branży rozrywkowej jest dla blogera tak wielka, że bycie dobrym już nie wystarcza. Reklamodawca na pewno może wybrać wśród tysięcy innych twórców, którzy są bardzo dobrzy i mają większe zasięgi.

Prawdopodobnie w blogosferze zostaną profesjonaliści rozwiązujący problemy innych ludzi, a blogi lifestaylowe przejdą do videosfery, aby dalej móc współpracować ze znanymi markami. Profesjonalizacja blogosfery stanie się naturalnym kierunkiem rozwoju, ponieważ bloger ma większe szanse zarobienia i wybicia się na wiedzy, niż na rozrywce. W przyszłości odnoszące sukcesy blogi będą oferowały kursy, ebooki, czy konsultacje w zakresie tematyki poruszanej przez autora. Pozwoli to uniezależnić się blogerom od reklamodawców, którzy większość pieniędzy będą wydawali na współpracę z vlogerami.

Profesjonalizacja blogosfery

Największym problemem ludzi w dobie globalnej sieci jest posiadanie zbyt dużej ilości informacji, a za mało wiedzy. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego dowodzą, że ludzie codziennie zalewani są 34 GB informacji. Nic dziwnego, że informacja w powszechnej świadomości zaczyna tracić na znaczeniu. Jeśli szukasz w Internecie rozwiązania jakiegoś problemu i dostajesz kilka milionów wyników, to co zrobisz z taką ilością informacji? Co najwyżej przejrzysz pierwszą stronę wyników wyszukiwania w nadziei, że Google wyświetliło Ci najtrafniejsze strony do Twojego zapytania.

Jako profesjonalista musisz wyjść na przeciw potrzebom osób dotkniętych przeciążeniem informacyjnym i stworzyć na swoim blogu źródło wiedzy godne zaufania, gdzie można znaleźć skuteczne sposóby na rozwiązanie trapiących ich problemów. Tworząc treść dla odbiorcy trzeba pamiętać, że w sytuacji wszechobecnego zalewu informacjami:

  • Samo posiadanie informacji ma ograniczoną wartość
  • Nabiera znaczenia przydatność informacji
  • Najbardziej pożądane informacje są istotne i wiarygodne.
  • Jako twórca musisz wyręczyć czytelnika i wykazać się umiejętnością pomijania niepotrzebnych informacji

Zauważ, że napisanie tekstu spełniającego wszystkie powyższe kryteria wymaga dużego wysiłku twórczego, ale tylko taka treść jest pożądana przez świadomego odbiorcę ponieważ dostarcza:

  • Uogólnionego spojrzenia
  • Znajomości kontekstu

Uogólnione spojrzenie i znajomość kontekstu w jakim przedstawiana jest informacja stanowią trzon wiedzy. Wiedza to władza, której wszyscy pożądamy i zrobimy wiele, aby ją dostać. Jako bloger, który chce wzbudzać zaufanie odbiorcy, musisz wziąć na siebie odpowiedzialność za jakość przekazywanych treści. Ignorancja w dzisiejszych czasach jest wielkim błogosławieństwem, ponieważ ludzie nie umieją przetwarzać dużych ilości informacji, a właśnie z takim dylematem mają do czynienia za każdym razem wpisując zapytanie w przeglądarkę internetową. Google dorobiło się fortuny, ponieważ pielęgnuje ludzką ignorancję, przetwarzając informację za ludzi i dostarczając gotowych odpowiedzi. Ty również powinieneś zacząć to robić.

Czy mam coś do powiedzenia?

To niesamowite, że w dobie Internetu, każdy może założyć bloga i dotrzeć z własną twórczością praktycznie do każdej osoby, która posiada komputer z dostępem do sieci. Jednak zdecydowana większość blogów jest pisana w taki sposób jakby autorzy nigdy nie zadali sobie pytania, czy w ogóle mają coś sensownego do przekazania.

Blogi nieniosące żadnej głębszej treści skupiają się na komentowaniu bieżących wydarzeń. Opiniotwórczość to ciężki kawałek chleba i trzeba naprawdę przemyśleć wcześniej własną opinię, żeby stała się ciekawa dla innych i zmuszała do refleksji. Inaczej łatwo można popaść w banał.

Kiedy nie można konkurować jakością idzie się w ilość. Nie bez powodu główną radą na szybkie stworzenie społeczności na blogu są częste publikacje. Jeśli jest to możliwe, to najlepiej codziennie. Oczywiście, jeśli istnieje osoba tworząca jeden artykuł dziennie jest wstanie dostarczyć jakość, to nie widzę lepszego rozwiązania. Jednak przypuszczam, że osób które mogą pisać każdego dnia i utrzymać wysoką jakość, można policzyć na palcach jednej ręki. U całej reszty pisanie dzień w dzień sprowadza się w ostateczności do komentowania bieżących wydarzeń lub tworzenia pamiętnika składającego się z myśli, które nikogo nie interesują.

Pisząc codziennie skazujemy się na produkowanie płytkich informacji, które szybko giną w otchłaniach Internetu. Stworzenie wartościowego wpisu wymaga czasu, dużo czasu. Natomiast tworząc wpisy o niczym dokładamy się do szumu informacyjnego, zanieczyszczając wirtualne środowisko.

Content Marketing codziennie dostarcza miliony śmieciowych artykulików, które drażnią i irytują. Fala bezwartościowych tekstów wymusza na ludziach umiejętne oddzielenie jednodniowych treści od ponadczasowych. 99% treści w sieci to chłam, z drugiej strony jest także pełno świetnych artykułów, z którymi musisz walczyć o uwagę użytkownika. Niestety chcąc się wybić jesteś zmuszony tworzyć małe dzieła sztuki.

Twórz ponadczasową treść

Z punktu widzenia blogera tworzenie “evergreen content”, czyli wiecznie żywej treści ma jedną ogromną zaletę – artykuł niezależnie od upływu czasu jest wstanie wygenerować wejścia na stronę i interakcję użytkowników, w postaci komentarzy i polubień.

Informacja bazująca na wszelakich aktualnościach charakteryzuje się hiperinflacją. Nazajutrz informacja o tym co działo się na marszu równości nikogo nie interesuje. Dlatego nie warto komentować aktualnych wydarzeń, ponieważ takie wpisy generują wyłącznie krótkotrwałe zaangażowanie użytkowników. Lepszą strategią jest wrzucanie wpisów rzadziej, raz na miesiąc lub dwa, tworząc artykuł, którego treść będzie cały czas aktualna.

Pisząc artykuły, które nigdy nie stracą na aktualności, możesz pisać raz na kilka tygodni(lub rzadziej), a co dwa dni przypominać archiwalne wpisy. Posiadając 180 ponadczasowych wpisów, Twój fanpage i blog nigdy nie umrze, a Ty będziesz mógł spokojnie wrzucać wartościowe posty raz na miesiąc. W takiej sytuacji będziesz miał wystarczająco dużo czasu na przygotowanie materiałów i napisanie następnego artykułu.

Bloger chcąc przetrwać w nieustannie zmieniającej się wirtualnej rzeczywistości, musi stworzyć blog, który przetrwa próbę czasu. Jest to w mojej ocenie jeden z podstawowych kryteriów, umożliwiających dalszy rozwój blogosfery i profesjonalizacji tworzonych treści. Eksperci przekazujący wiedzę za pomocą własnych blogów staną się magnesem przyciągającym nowych użytkowników.

Jeśli ludzie w przyszłości będą gdzieś czytać online, to jednym z tych miejsc będzie blogosfera dostarczająca eksperckich materiałów najwyższej jakości, tworzonych z pasją i dla ludzi.

Pytania na koniec

  • Przekazujesz na blogu informacje, czy wiedzę?
  • Czy Twoje wpisy przetrwają próbę czasu? Czy za 5 lat nadal będą aktualne i odporne na zmieniające się trendy? A za 10 lat?
  • Czy Twój blog będzie inspirował przyszłe pokolenia?

Osobiście uważam, że blogi niespełniające powyższych warunków w ciągu dekady wymrą, niedostosowane do dynamicznie zmieniającego się wirtualnego środowiska. Jeśli coś ma przetrwać w formie tekstu online i być czytane przez ludzi, to tylko wiedza.


Artykuł na podstawie:

[1] Alexander Bard, Jan Soderqvist – netokracja. nowa elita władzy i życie po kapitalizmie

[2] Nicholas Carr – Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg

Post Blogosfera w kontekście historycznym – zmierzch blogerów i nowa internetowa burżuazja pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/blogosfera/feed/ 8 1793
Największy lęk mężczyzny http://www.rafalruba.pl/najwiekszy-lek-mezczyzny/ http://www.rafalruba.pl/najwiekszy-lek-mezczyzny/#comments Fri, 12 Aug 2016 22:52:27 +0000 http://www.rafalruba.pl/?p=1685 Zwierzęta czując zbliżającą się śmierć w zawstydzeniu szukają kryjówki, aby w niej skończyć życie. Umierają samotnie, w przeświadczeniu, że od natury nie mogą oczekiwać zrozumienia dla swego cierpienia i śmierci.  Nie mylą się, bo w stadzie ptactwa nie tylko nie szanuje się chorych towarzyszy, ale gniewnie tłucze się ich dziobami. Wszechświat najsilniejszym nakazuje żyć, a... Continue reading

Post Największy lęk mężczyzny pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>

W rozwijającym się dzięki sile wszechświecie słabość nie może przetrwać.James Allen

Zwierzęta czując zbliżającą się śmierć w zawstydzeniu szukają kryjówki, aby w niej skończyć życie. Umierają samotnie, w przeświadczeniu, że od natury nie mogą oczekiwać zrozumienia dla swego cierpienia i śmierci.  Nie mylą się, bo w stadzie ptactwa nie tylko nie szanuje się chorych towarzyszy, ale gniewnie tłucze się ich dziobami. Wszechświat najsilniejszym nakazuje żyć, a najsłabszym umierać. Natura bezwzględnie respektuje własne prawa w dążeniu do doskonałości, i nie robi wyjątków.

Mężczyzna żyjący z dala od przyrody może nie uświadamiać sobie, że wszystko co żywe podlega regułom przetrwania, włącznie z nim samym…

Biolog Jason A. Wilder, analizując próbki materiału genetycznego różnych współczesnych populacji odkrył, że przodkami ludzkości było około 67% kobiet i 33% mężczyzn. Przeprowadzone badania wskazują, że wśród mężczyzn panowała zacięta rywalizacja o status społeczny i dostęp do seksu. Najlepsi mężczyźni posiadali dzieci z wieloma kobietami, ale zdecydowana większość mężczyzn nie doczekała się żadnych potomków. Słabi przegrali, a ich informacja genetyczna została raz na zawsze wymazana z historii świata.

Stworzeni do rywalizacji

Natura przeznaczyła mężczyzn do rywalizacji, co dobrze obrazuje początkowy stosunek populacji kobiet do mężczyzn. Statystycznie na każde sto urodzonych dziewczynek przypada sto siedem narodzonych chłopców. Jednak w wieku ponad sześćdziesięciu pięciu lat na sto kobiet przypada już tylko osiemdziesięciu mężczyzn. Jak to się dzieje, że zaczynamy z przewagą chłopców, a kończymy z przewagą kobiet?  Taki stan rzeczy jest odzwierciedleniem podejmowanego przez mężczyzn ryzyka, prowadzącego do wcześniejszych zgonów.

Na przestrzeni wieków kobietom nie opłacało się podejmować ryzyka. Wypływanie na nieznane wody i narażanie się na groźbę utonięcia lub zabicia przez obcych, w sytuacji kiedy szanse na reprodukcje nieźle się przedstawiały, było głupim pomysłem. Optymalne działanie polegało na podążaniu za tłumem, życiu w dobrych stosunkach z resztą społeczeństwa i unikaniu niebezpieczeństw. Istniało duże prawdopodobieństwo pojawienia się mężczyzn oferujących seks i pojawienia się dzieci. Zadanie polegało tylko na wybraniu najlepszej oferty.

Mężczyźni musieli postępować zupełnie odwrotnie. Podążanie za tłumem i dbanie o bezpieczeństwo, sprawiało tylko, że szanse na doczekanie się potomka drastycznie malały. Większość kiedykolwiek żyjących mężczyzn nie posiada dziś żyjących potomków. Groźba unicestwienia własnej linii genetycznej, zmusza mężczyzn do podejmowania ryzyka, badania nowych możliwości, wyzwolenia w sobie kreatywności pozwalającej na skuteczną rywalizacje.

Walka pomiędzy mężczyznami o szacunek i różnego rodzaju nagrody, które są rozdzielane nierówno, stanowi główny katalizator wzrostu społeczeństw. Wszystkie kultury głęboko pragnął tej rywalizacji i wykorzystują mężczyzn w celu zwiększenia produktywności i innowacyjności, pozwalającej wspiąć się na kolejne szczeble rozwoju. Od mężczyzn wymaga się zdecydowania, skuteczności oraz dominacji nad rywalami i wrogami. Jeśli taki nie jest on i jego geny trafiają na śmietnik historii.

W męską egzystencję wpisana jest niepewność mająca charakter egzystencjalny, społeczny i biologiczny. Niepewność ta związana jest z groźbą niebycia wystarczająco dobrym, aby zostać zaakceptowanym przez społeczeństwo, a nawet by dorobić się potomka. Sytuacja, w której znajduje się mężczyzna może być bardzo stresująca, dlatego nie powinno dziwić, że tak wielu się załamuje lub popełnia życiowe błędy, umierając w rezultacie młodziej niż kobiety.

Mężczyźni, którzy nie są wstanie udźwignąć ciężaru przydzielonego im przez naturę, wycofują się z rywalizacji, obniżając swoją pozycję na drabinie społecznej, a tym samym zmniejszają własne szanse w walce o byt. W innych natomiast, przytłoczonych przez rzeczywistość, następuje prymitywizacja życia wewnętrznego, i żyjąc w biedzie są skłonni do bezwzględności, w imię tego czego chcemy wszyscy – przeżywania szczęścia i uniknięcia cierpienia. Dzieje męskiej populacji pełne są historii, gdzie nie było miejsca na kompromisy.

Lęk zwycięzcy

Ewolucję można porównać do turnieju tenisowego. W rozgrywanych meczach spotyka się dwóch graczy, jeden z nich wygrywa i przechodzi do następnej rundy, a o drugim się zapomina. Zawody wyłaniają zwycięzcę, którego cechy są najbardziej faworyzowane przez reguły gry. Niezależnie od liczby uczestników i trudności zawodów, zawsze znajdzie się ktoś, kto wygra, ale będzie również bardzo wielu przegranych.

Pomyśl o tym przez chwilę. Spróbuj uświadomić sobie trzynaście miliardów lat istnienia wszechświata. Od samego początku rozgrywany jest turniej, w którym stawką jest przetrwanie. Ja pisząc te słowa i Ty czytając je, jesteśmy zwycięzcami. Wygraliśmy! My i wszytko co żywe, wszystko co tu i teraz. Cała reszta, to ci którzy przegrali. 99,999 procent wszystkich gatunków, które kiedykolwiek istniały, wymarło. Jednak my żyjemy.

Największy lęk ogarniający nas mężczyzn wiąże się z ewentualną porażką. Myśl, że możemy przegrać, niwecząc tym samym starania przodków jest przerażająca. Dlatego jedyne prawo i odpowiedzialność jaką posiadamy to bycie mężczyzną. Natomiast wszystko czego potrzebujemy, aby zwyciężyć, zawiera się w silnym charakterze i robieniu tego co należy, tak daleko jak pozwoli nam nasze sumienie.


Artykuł napisany na podstawie:

[1] Philip Zimbardo, Nikita Coulombe – Gdzie Ci Mężczyźni

[2] Wikipedia – List of countries by sex ratio

Post Największy lęk mężczyzny pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/najwiekszy-lek-mezczyzny/feed/ 3 1685
Prehistoria: Dlaczego Jaskiniowiec w porównaniu z dzisiejszym człowiekiem to prawdziwy Albert Einstein http://www.rafalruba.pl/prehistoria/ http://www.rafalruba.pl/prehistoria/#comments Sun, 27 Sep 2015 06:03:24 +0000 http://www.www.rafalruba.pl/?p=1033 Współczesny człowiek ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, co wydaje się dość uzasadnione. W końcu ujarzmiliśmy naturę oraz pokonaliśmy ograniczenia czasu i przestrzeni. Prezerwatywy, iPhony i odrzutowce sprawiły, że mamy trochę skrzywiony obraz naszej umysłowej aktywności, która w porównaniu z człowiekiem pierwotnym jest tak naprawdę bardzo uboga. Prehistoria, czyli historia naszego prapradziadka W czasach, kiedy... Continue reading

Post Prehistoria: Dlaczego Jaskiniowiec w porównaniu z dzisiejszym człowiekiem to prawdziwy Albert Einstein pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
Współczesny człowiek ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, co wydaje się dość uzasadnione. W końcu ujarzmiliśmy naturę oraz pokonaliśmy ograniczenia czasu i przestrzeni. Prezerwatywy, iPhony i odrzutowce sprawiły, że mamy trochę skrzywiony obraz naszej umysłowej aktywności, która w porównaniu z człowiekiem pierwotnym jest tak naprawdę bardzo uboga.

Prehistoria, czyli historia naszego prapradziadka

W czasach, kiedy pterodaktyle porywały nam kobiety, a przetrwanie zależało od biegłości posługiwania się szarymi komórkami byliśmy zmuszeni do nieustannego samorozwoju. Aby zrozumieć temat musimy zastanowić się jak wyglądało życie naszego prapradziadka oraz jak nieprzyjazne środowisko kształtowało jego umysłową aktywność.

Po pierwsze Jaskiniowiec był zmuszony wszystkie prace wykonywać samodzielnie. Niestety nie urodził się w kapitalizmie i nie mógł zatrudnić pracujących niewolników na etacie. Brakowało mu także maszyn oraz zwierząt, które wyręczyłyby swojego pana.

Po drugie, człowieka z czasów prehistorycznych otaczało mało rzeczy, czego nie można powiedzieć o ludziach z XXI wieku, . Posiadał tylko to, co mógł ze sobą zabrać w czasie wielokilometrowych wędrówek. Dzisiaj, choć posiadamy wiele zbędnych, nieniosących ze sobą żadnej wartości użytkowej czy artystycznej przedmiotów, obszar ludzkiej aktywności nie zmienił się znacznie od tysięcy lat. Wciąż człowiek do życia potrzebuje tylko kilku rzeczy jakimi są jedzenie, woda, ciepłe ubrania, miejsce, gdzie może się schronić przed złą pogodą oraz kilkoro ludzi, na których mu zależy.

Cała reszta dodatkowych potrzeb takich jak 24h dostęp do Facebooka i sportowe auto w garażu jest sztucznym wytworem naszej cywilizacji.

Choć naszego prapradziadka otaczało mniej przedmiotów, to jednak wszystkie musiał wytworzyć sam a następnie dojść do dużej wprawy posługiwania się nimi. Wymagało to czynnej aktywności, angażującej moc twórczą . Wbrew pozorom prymitywny człowiek robił w życiu więcej niż my. Nie mógł pójść do sklepu i kupić gotowej paczkowanej żywności, ani narzędzi niezbędnych na co dzień.

Można więc stwierdzić, że człowiek pierwotny był KIMŚ więcej niż przeciętny człowiek dzisiaj. Proporcja działania do posiadania była nieporównywalnie korzystniejsza. Tysiące lat wcześniej nie było miejsca na zajmowanie się rzeczami, które nie przynosiły człowiekowi wymiernych korzyści.

Aktualnie człowiek staje się spasiony materialnie, kupując rzeczy zupełnie niepotrzebne. Choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, wszystkie przedmioty, jakie posiadamy angażują uwagę i mają dwojakie oddziaływanie- pomagają nam wzrastać lub wręcz przeciwnie.

Kolejnym wyobrażeniem na temat człowieka pierwotnego jest mniemanie, że w myśleniu pozostawał on daleko w tyle. Ten fałszywy podgląd, ma korzenie w przekonaniu, że rozwój szkolnictwa idzie w parze ze wzrostem intelektualnym i artystycznym rozwojem.

Aby zrozumieć ten paradoks musimy przyjrzeć się życiu przeciętnego ziemianina 2015 roku.

Smutna prawda o współczesnym człowieku

Współczesny człowiek bardzo mało myśli na swój własny rachunek. Od dziecka jest w szkole uczony suchych dat i wydarzeń historycznych. Media podają mu „fakty”, z których jasno wynika co jest czarne a co białe. Cała wiedza i pogląd na świat wtłaczane są mu przez różne instytucje. Nie wie natomiast nic, czego dowiedziałby się przez własną obserwację. Dlatego dzisiejsi ludzie są życiowymi teoretykami – znają wiele faktów, ale większość tych informacji jest bezużyteczna, niepotrzebna i szkodliwa.

Wypadałoby przedstawić jeszcze jedną obserwację. Człowiek, używając komputera, czy samatfona popada w samo zachwyt. Ludzie uważają siebie za bardzo inteligentnych, potrafiąc posługiwać się tak skomplikowanym urządzeniem. Prawda jest jednak taka, że nie mają oni pojęcia, na jakiej zasadzie działa sprzęt elektroniczny. W istocie rzeczy średnio rozgarnięta małpa potrafiłaby obsługiwać przeglądarkę internetową, czy wykonać połączenie telefoniczne.

Komputer, Internet, czy telefon nie wymagają od człowieka praktycznie żadnego myślenia czy większych umiejętności. W tym miejscu musimy zadać sobie jedno ważne pytanie. Co jest bardziej wyrafinowanym zajęciem- machanie dzidą, którą człowiek prehistoryczny sam musiał stworzyć, a potem dojść do dużej wprawy posługiwania się nią, czy klikanie po ekranie dotykowym, na urządzeniu, którego mechanizmów działania nie znamy?

Wykształcony(dzisiaj prawie każdy) człowiek praktycznie wcale nie rozważa problemów filozoficznych, religijnych czy politycznych. Homo sapiens w dobie mas mediów stał się leniwy i nie chce mu się myśleć samodzielnie. Przyjmuje pierwszy lepszy frazes z Internetu czy telewizji, który najbardziej pasuje do jego charakteru czy grupy społecznej, w której żyje.

Pan Kowalski idzie do wyborów parlamentarnych z bagażem uprzedzeń i ogólnych odczuć, nie mając pojęcia o programie partii, na którą oddał głos. Nawykowo chodzi do kościoła, ponieważ został w takiej kulturze wychowany, lecz nigdy nie zastanawia się nad istotą swej religijności. Także praktycznie wcale nie zadaje sobie pytania, do czego w życiu powinien dążyć i co jest dla niego ważne.

Bierność intelektualna współczesnego człowieka po części podyktowana jest przez środowisko, w którym żyje. Dzisiejszy świat umożliwia bierność umysłową, która nie zagraża naszemu życiu.

A do czego środowisko zmuszało człowieka prehistorycznego?

Jaskiniowiec i jego edukacja

Jeśli za edukację przyjmujemy ilość godzin w szkolnej ławce to prawdą będzie, że człowiek prehistoryczny był słabo wyedukowany.

Człowiek pierwotny natomiast uczył się na podstawie własnych obserwacji. Od jego umiejętności zdobywania wiedzy oraz pozyskiwania niezbędnych umiejętności zależało jego życie. Nie posiadał poradnika „Jak przetrwać z dala od cywilizacji”. Mógł polegać tylko na własnej wiedzy.

Życie człowieka pierwotnego było nieustannym procesem uczenia się i adaptacji do istniejących warunków. Szeroką aktywność umysłową naszych przodków zwieźle przedstawił Laughlin:

Mamy do dyspozycji bogatą dokumentację, aczkolwiek zadziwiająco mało systematycznych badań na poparcie tezy, że pierwotny człowiek dysponuje wyszukaną wiedzą o otaczającej go przyrodzie. Ta jego wiedza dotyczy całego makroskopijnego(widzialnego) zoologicznego świata ssaków, płazów, gadów, ptaków, ryb i owadów. Równie dobrze rozwinięta była jego wiedza odnośnie przypływów i odpływów morza ogółu meteorologicznych zjawisk, astronomii oraz innych aspektów przyrodniczego świata, z pewnym zróżnicowaniem dla poszczególnych grup, jeśli chodzi o bogactwo i zakres tej wiedzy oraz obszarów, na których się one koncentrowały[…]

Przytoczę tylko jako przykład zakres wiedzy myśliwego, jego systemu zachowań, który miał duże znaczenie ewolucji człowieka[…] człowiek, myśliwy, poznał zachowania zwierząt oraz ich anatomię, a pośrednio również swoją własną. Najpierw udomowił siebie, a później zrobił to ze zwierzętami i roślinami. Polowanie było w tym sensie początkiem nauki, która spowodowała, że gatunek ludzki zaczął się uczyć. W. S. Laughlin, 1968

Cejrowski podczas wypraw w Amazońską dżunglę wynajmował przewodników, aby dotrzeć i przeżyć w niedostępnych rejonach lasów tropikalnych. Kiedy prowadzony przez niebezpieczną puszczę, stąpał po śladach dzikiego widział, że każdy krok miał na celu uniknięcie niezliczonych niebezpieczeństw, których on jako biały człowiek nie był świadom. Dzicy ludzie poprzez swoją wiedzę dostrzegali „niewidzialne” zmiany w otoczeniu i unikali zagrożeń napotkanych na drodze do celu.

Jeśli chodzi o artystyczne umiejętności pierwotnych ludzi, to dodam tylko, że malowidłami przedstawiający sceny z życia ludzi i zwierząt pozostawionymi w jaskiniach w południowej Francji i północnej Hiszpanii, zachwycają się dzisiejsi znawcy sztuki. Także ozdoby na narzędziach codziennego użytku dowodzą artystycznej wrażliwości naszych przodków, dla których sztuka była bardziej powszechna niż nam się zdaje.

Czego możemy nauczyć się od naszych przodków?

Powinniśmy w życiu maksymalnie skupić się na czynnościach aktywnych, a unikać tych biernych. Co to oznacza w praktyce?

1. Staraj się w tworzyć więcej niż konsumować. Jeśli lubisz czytać książki, postaraj się napisać coś swojego. Zamiast ciągle grać na gitarze utwory innych wykonawców, spróbuj swoich sił w ułożeniu własnego kawałka. Z zamiłowaniem słuchasz muzyki lub oglądasz filmy? Pisz recenzje.

2. Posiadaj własny pogląd na sprawy polityczne, religijne lub socjologiczne. Dobrze, gdy będą one poparte Twoimi własnymi obserwacjami, a nie informacją zaczerpniętą z telewizji lub popularnych witryn Internetowych. Oczy zawsze lepiej świadczą od uszu. W kościele na kazaniu zamiast przyjmować na wiarę wszystko co usłyszysz na ambonie, poddawaj w wątpliwość to. co mówi ksiądz i spróbuj sam rozważyć kwestie moralne. Tak naprawdę filozofem może być każdy i uwierz mi, że kiedy naprawdę się postarasz możesz właściwie rozstrzygnąć prawie każdą sprawę.

3. Wykonuj czynności, które będą angażować Twój umysł. Czytaj książki, pisz, maluj lub graj na jakimś instrumencie muzycznym. Istnieje niezliczona ilość czynności rozwijająca nasz potencjał.

W powyższych przykładach chciałem Ci pokazać tylko kilka możliwości, które prowadzą do tego, abyśmy zaczęli w większym stopniu korzystać z własnego umysłu.

Dlaczego to takie ważne?

1. Człowiek nie poddający w wątpliwość niczego co go otacza jest podatny na wszelkie manipulacje.

2. Nie używając mózgu, staniemy się człowiekiem jednowymiarowym, który rzucony w tryby współczesnego społeczeństwa stworzy sobie bardzo płytkie życie oparte na konsumpcji i chwilowych przyjemnościach.

3. Aktywności bierne takie jak oglądanie telewizji, skrolowanie portali społecznościowych, czy większość zakupów dokonywanych pod wpływem manipulacji, prowadzą do stagnacji umysłowej. Nieustanny strumień informacji reklamowych i światopoglądowych docierający do nas za pomocą Internetu czy telewizji, niepoddany krytycznej ocenie w końcu pozbawi Cię wszelkiej indywidualności i niezależności w myśleniu.

4. Nie chodzi o ilość zdobytej wiedzy, ale o sposób jej zdobycia. Najcenniejsza jest wiedza oparta na naszej własnej obserwacji i krytycznemu myśleniu. Już od dawna mówi się, że najcenniejsze doświadczenie przychodzi wraz z działaniem.

Człowiek prehistoryczny był zmuszony do nieustannej nauki, a jego życie wypełniały aktywne czynności począwszy od Twórczej pracy polegającej na wytworzeniu narzędzi, skończywszy na wyciąganiu wniosków z otaczającej go przyrody. Od tego jak dogłębnie poznał otaczający go świat zależało jego życie.

Dzisiaj możemy pozwolić sobie na umysłową bierność i nic złego nam się nie stanie, co najwyżej będziemy mieć niesatysfakcjonujące życie. Nasza cywilizacja stworzyła nam warunki, w których możemy posadzić swoje cztery litery przed komputerem lub telewizorem i biernie poddawać się „wyszukanej” rozrywce. Natomiast głupiutki jaskiniowiec musiał wytężać umysł przy machaniu dzidą, aby przetrwać.

Konkluzja na koniec-lepiej być jaskiniowcem niż przeciętnym człowiekiem z XXI wieku.

Artykuł napisany na podstawie:

[1] Erich Fromm – O sztuce istnienia

Post Prehistoria: Dlaczego Jaskiniowiec w porównaniu z dzisiejszym człowiekiem to prawdziwy Albert Einstein pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/prehistoria/feed/ 1 1033
Co Sokrates powiedziałby na temat Internetu http://www.rafalruba.pl/co-sokrates-powiedzialby-na-temat-internetu/ http://www.rafalruba.pl/co-sokrates-powiedzialby-na-temat-internetu/#comments Wed, 15 Jul 2015 12:03:16 +0000 http://www.www.rafalruba.pl/?p=876 W dialogu Platona o miłości, pięknie i retoryce pod tytułem Fajdros, tytułowy bohater przechadza się poza miastem z Sokratesem. Przyjaciele pod koniec długiej i zawiłej rozmowy przechodzą do problemu słowa pisanego, które w tamtych czasach było wciąż nowe i kontrowersyjne. Sokrates podczas dyskusji nad pismem, przytacza opowieść o spotkaniu wszechstronnie utalentowanego boga egipskiego Tueta z... Continue reading

Post Co Sokrates powiedziałby na temat Internetu pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
W dialogu Platona o miłości, pięknie i retoryce pod tytułem Fajdros, tytułowy bohater przechadza się poza miastem z Sokratesem. Przyjaciele pod koniec długiej i zawiłej rozmowy przechodzą do problemu słowa pisanego, które w tamtych czasach było wciąż nowe i kontrowersyjne.

Sokrates podczas dyskusji nad pismem, przytacza opowieść o spotkaniu wszechstronnie utalentowanego boga egipskiego Tueta z faraonem Tamuzem. Egipski bóg przekazał Tamuzowi alfabet – jeden z jego licznych wynalazków – twierdząc, że nauka pisania uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu, a litery są lekarstwem na pamięć i mądrość. Tamuz jednak się z nim nie zgadza mówiąc: „Ty jesteś ojcem liter; zatem przez dobre serce dla nich przypisałeś im wartość wprost przeciwną tej, którą one posiadają naprawdę. Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzie posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy przestanie ćwiczyć pamięć; zaufa pismu i będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, ze znaków obcych jego istocie, a nie z własnego wnętrza, z siebie samego. Więc to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek na przypominanie sobie. Uczniom swoim dasz pozór mądrości, a nie mądrość prawdziwą. Posiądą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie się im zdawało, że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno; to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę.”

Sokrates podziela zdanie Tamuza, gdzie daje temu wyraz mówiąc do Fajdrosa: „człowiek bardzo naiwny(…), skoro myśli, że słowa pisanie coś więcej potrafią, jak tylko przypominać człowiekowi, który rzeczy samą zna, to, o czym pismo traktuje„. Według wybitnego filozofa znacznie lepsza od słowa pisanego jest mowa zapisana w duszy ucznia.

Oczywiście Sokrates dostrzega pozytywne strony utrwalania myśli za pomocą słowa, „kiedy starość niepamięć przyniesie„, ale uważa, że nowa technologia wyrządzi więcej szkód niż pożytku. Zapisywanie wewnętrznych wspomnień za pomocą symboli, spłyci nasze myślenie, co z kolei uniemożliwi osiągnięcie intelektualnej głębi, która prowadzi do mądrości i prawdziwego szczęścia.

Jak widać nowe technologie od zarania naszej cywilizacji budziły obawę i niepokój wśród ludzi. Jedni w postępie widzą szansę na rozwój potencjału człowieka, a inni niebezpieczeństwo dla ludzkości.

Prześledźmy historię rozwoju technologii stosowanej do przekazywania wiedzy, aby wyrobić sobie szerszy obraz problemu.

Jak technologia wpływa na nasze życie.

Kultura oralna

W czasach, kiedy pismo jeszcze nie istniało, wiedzę, prawo, umowy, decyzje oraz tradycja musiały być rozpowszechnione ustnie, poprzez śpiew i melorecytacje. Język ewoluował w taki sposób, aby łatwo można było zapamiętać złożone informacje i przekazywać je innym ludziom za pomocą mowy. Wiedza była osadzona w poezji, która za pomocą rytmiki słów dostrojonej do ucha, splatała myśl z systemem pamięciowym.

W starożytności poezja towarzyszyła ludziom w każdym aspekcie życia, od rozrywki i sztuki, aż po kodeksy prawne. Dlatego słowo mówione dla naszych przodków miało emocjonalną i intuicyjną głębię, której raczej nie jesteśmy wstanie pojąć. Dlatego czytając Homera kiwamy z pobłażaniem na fragmenty, które dzisiaj uchodzą za zbyt emocjonalne lub nawet śmieszne.

W kulturze oralnej myślenie było podporządkowane zdolnościom ludzkiej pamięci. Natomiast wiedza była ograniczona do tego, co możemy zapamiętać. W czasach przed wynalezieniem alfabetu do przechowywania, wyszukiwania i przekazywania informacji służyła wyspecjalizowane grupa poetów-uczonych pełniąca funkcję ludzkich urządzeń.

Choć kultury oralne intelektualnie stały na wysokim poziomie rozwoju, były pod wieloma względami płytsze od naszej obecnej.

Era słowa pisanego

Pismo otworzyło przed człowiekiem nowe możliwości myślenia oraz wyrażania się. Język pozbył się rytmicznych struktur i pięknych retorycznych zwrotów wspomagających zapamiętanie i przekazywanie informacji pomiędzy ludźmi. Słowo pisane pozwoliło także wyzwolić wiedzę z granic pamięci pojedynczego człowieka.

Platon był świadom ogromnych korzyści intelektualnych płynących z pisania. Analityczna myśl Platona jest konsekwencją oddziaływania pisma na procesy mentalne. Kultury oralne oparte na przekazie ustnym stworzyły doniosłe i piękne dzieła werbalne o wysokiej wartości artystycznej i humanistycznej. Pismo natomiast pozwoliło się rozwinąć historii, filozofii, sztuce i literaturze.

Umiejętność pisania jest niezwykle cenna, ponieważ pozwala na pełniejsze wykorzystanie potencjału człowieka oraz podnosi jego świadomość. W czasach starożytnych pogłębiona świadomość była zarezerwowana dla elit. Po wynalezieniu prasy drukarskiej wiedza stała się dostępna dla większej części społeczeństwa. Druk obniżył koszty produkcji książek tak bardzo, że niezbyt zamożna osoba była wstanie stworzyć własną bibliotekę złożoną z wielu tomów.

W kulturze oralnej wiedza była ograniczona tylko do wąskiego grona słuchaczy. Rozpowszechnienie się książek, pozwoliło na szerszą wymianę myśli i poglądów, co było katalizatorem do szybkiego rozwoju naszej cywilizacji.

Społeczeństwo informacyjne

Pod koniec średniowiecza nasi przodkowie znajdowali się pomiędzy dwoma technologicznymi światami. Za pomocą wynalazku Gutenberga można było intensywnie reprodukować długie teksty, przez co spadł koszt książek, a tym samym wiedzy. Teraz to my jesteśmy światkami technologicznej rewolucji – po pięciuset pięćdziesięciu latach słowo drukowane jest odsuwane w cień naszego życia intelektualnego. Zmiana ta zaczęła się w połowie XX wieku, kiedy zaczęliśmy poświęcać więcej czasu radiu, kinu i telewizji. Technologie te były jednak ograniczone i nie mogły zastąpić słowa pisanego. Życie intelektualne nadal przepływało przez drukowane strony. Dopiero globalna sieć była wstanie zastąpić książkę i przenieść wiedzę w świat wirtualny. Ten przełom technologiczny najlepiej widoczny jest w bibliotekach. W miejscu gdzie kiedyś królowała książka, teraz na każdym biurku widać laptopa podłączonego do Internetu.

Książka miała swoje nieocenione atuty, których próżno szukać przed ekranem monitora. Czytanie książki było aktem medytacji, który nie tyle oczyszczał umysł co napełniał go ponownie. Czytelnicy odwracali uwagę od ciągle przepływających bodźców zewnętrznych, aby skierować ją, na wewnętrzny strumień słów, procesów i emocji. Kierowanie swoich przeżyć do wewnątrz jest istotą głębokiej lektury oraz procesem, który wzbogaca nas intelektualnie.

Wraz z rozwojem tradycji literackiej idee przekazywane przez pisarzy stawały się coraz bardziej złożone i wyrafinowane. Natomiast argumenty zapisane na kolejnych stronach książki, płynęły do czytelnika linearnym strumieniem informacji. Słowa zapisane w książce wzmacniały zdolność abstrakcyjnego myślenia, wzbogacały reakcje zmysłowe na bodźce pochodzące z otaczającego nas świata, oraz poszerzały empatię.

Wraz z nadejściem Internetu linearny sposób myślenia został zastąpiony przez strumień informacji. Biorąc pod uwagę nasze biologiczne uwarunkowania zmiana ta jest dla nas bardzo niekorzystna. Naturalnym staniem ludzkiego umysłu jest rozproszenie. Mamy wrodzoną predyspozycje do ciągłego przenoszenia uwagi z jednego przedmiotu na drugi. Gwarantuje nam to bycie maksymalnie świadomym tego, co dzieje się wokół nas, aby w porę dostrzec nadchodzące niebezpieczeństwo.

Za każdym razem, kiedy włączamy komputer, zanurzamy się w środowisko rozpraszających uwagę technologii. O naszą uwagę walczą powiadomienia o dzisiejszych mailach, informacje z Facebooka o nowych wiadomościach i zdarzeniach oraz komunikaty z czytnika RSS o wpisach naszych ulubionych blogerów. A zaczynamy surfować po Internecie wchodzimy do świata promującego stan dekoncentracji.

Możliwość przeszukiwania tekstów online powoduje fragmentaryzację treści. Google kierując naszą uwagę na wybrany wycinek nie zachęcając nas do sięgnięcia po całość. Przeszukując Internet bierzemy tylko to, co w danej chwili nas interesuje a resztę porzucamy. Sprawia to, że nasza wiedza jest wyrwana z kontekstu i nie mamy wglądu na całokształt interesującego nas zagadnienia.

Kiedy znajdziemy interesującą nas stronę natrafiamy na kolejny problem. Tekst online opierający się na hipertekście powoduje, że rzadko kończymy artykuł, który chcieliśmy przeczytać. Możliwość szybkiego przemieszczania się pomiędzy dokumentami elektronicznymi powoduje, że zamiast zagłębić się w treść, wędrujemy po odnośnikach. Skutkuje to tym, że nasze czytanie jest płytkie lub wręcz w ogóle nie czytamy muskając tekst wzrokiem.

Na dodatek strony WWW łączną wiele różnych typów informacji, takich jak tekst, dźwięk i wideo, powodując dalszą fragmentaryzacje treści i rozpraszanie naszej uwagi. Sprawia to, że Internet jest medium, które promuje bezmyślne klikanie, a nie pogłębianie wiedzy.

Do zubożenia internetowej zawartości przyczynia się także nasza leniwa natura. Gdy dostęp do informacji jest łatwy, ludzie preferują przyjemne i krótkie treści wyrwane z kontekstu. Dlatego też portale Internetowe obecnie wystrzegają się długich i trudnych artykułów proponując czytelnikom bardzo krótkie artykuliki i recenzje. Powoduje to, że aktualnie od kilku lat trwa trend na skracanie tekstów oraz wprowadzania rozwiązań i podsumowań, mających ułatwić przeglądanie treści.

Bądź świadom zagrożeń i możliwości

Internet to przełomowy wynalazek, który u początku swojego istnienia zmienił nasza cywilizację w sposób, w jaki sobie nikt tego nie wyobrażał. Globalna sieć ostatecznie wyzwoliła wiedzę z elitaryzmu, ponieważ Internet stał się dobrem powszechnym, tak jak prąd i ciepła woda. Możemy sięgnąć po każdą możliwą informację nie ruszając się z domu i to nie zależnie od naszej pozycji społecznej.

Jeszcze 200 lat temu rodząc się chłopem w polskiej wsi umierało się, jako chłop. Wydostanie się z środowiska, w którym się żyło było praktycznie niemożliwe. Ludziom brakowało wiedzy, która dawała szansę na zmianę oraz świadomości, że inne życie jest możliwe. Aktualnie za pomocą kilku kliknięć jesteś wstanie zagłębić się w idee najwybitniejszych ludzi, jakich nosiła ziemia oraz zobaczyć jak wygląda świat spoza Twojego środowiska. Dzisiaj pogłębiona świadomość jest banalnie dostępna. Nie potrzebujesz uczęszczać na studia lub spotkać na swojej drodze ludzi sukcesu. Całą potrzebną wiedzę do zmiany i realizacji swoich marzeń znajdziesz w globalnej sieci.

Internet ma zbyt wiele korzyści, aby z niego zrezygnować, jednak trzeba mieć świadomość jakie niesie zagrożenia. Choć mamy na wyciągnięcie ręki całą mądrość tego świata, która każdego człowieka powinna zmienić w obrzydliwie bogatego geniusza, niestety tak się nie dzieje. Zamiast narzędzia do pogłębiania wiedzy, Internet stał się medium rozproszenia, światem rozrywki i miejscem towarzyskich spotkań. Wydaje się nam, że jesteśmy mądrzy, kiedy potrafimy za pomocą Google odpowiedzieć na każde pytanie, lecz to tylko złudna iluzja.

Z perspektywy czasu można stwierdzić, że Sokrates mylił się odnośnie pisma, które rozwinęło ludzki potencjał, ale jego pogląd jest jak najbardziej aktualny odnośnie Internetu. Dzisiaj każdy jest specjalistą z dziedziny medycyny i polityki, lecz chciałbym jeszcze raz przytoczyć słowa wielkiego filozofa: „Posiądą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie się im zdawało, że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno; to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę.

Jeśli nie nauczysz się korzystać z Internetu w taki sposób, aby pomagał Ci wzrastać w mądrość i osiągać Twoje cele, to w końcu klikając bezmyślnie w linki utopisz się w morzu bezwartościowej informacji.

Nie będąc świadomy zagrożeń i możliwości jaką niesie globalna sieć, staniesz się głupcem z rozproszoną uwagą. Uzależniony od natychmiastowej gratyfikacji, zaspokajanej za pomocą wirtualnego świata rozrywki, będziesz niezdolny do osiągnięcia jakiegokolwiek celu i zmarnujesz swój życiowy potencjał.

Podsumowanie

Jeśli jesteś jedną z osób, które przeskrolowały cały artykuł, to przygotowałem dla Ciebie, króciutkie podsumowanie.

Co Sokrates powiedziałby na temat Internetu?

Pewnie zauważyłby plusy tego wynalazku, ale w ogólnym rozrachunku byłby negatywnie nastawiony do Google i Facebooka.

Na koniec przeczytaj tabelkę podsumowującą kilka tysięcy lat rozwoju technologi używanej w komunikacji i edukacji:

 NośnikDostępnośćZaletyWadyTrwałość InformacjiForma
MowaCzłowiekWąskie grono słuchaczyAngażuj emocje i nadaje przekazowi głębieWiedza i myślenie jest ograniczone ludzką pamięciąNietrwała i podlegająca zniekształceniomPoezja
PismoKsiążkaKsiążki dostępne tylko dla elitSprzyja skupieniu i analitycznemu myśleniu Zamiast zapamiętywać informację zapisujemy jeTrwałaProza
InternetKomputerWiedza została wyzwolona z elitaryzmu i jest bardzo łatwo dostępnaSzybki dostęp do nieograniczonej ilości informacjiRozproszenie uwagi, zubożenie i fragmentaryzacja treściBardzo trwałaKrótkie wiadomości tekstowe


Artykuł napisany na podstawie:

[1] Nicholas Carr – Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg

[2] Platon – Fajdros

Post Co Sokrates powiedziałby na temat Internetu pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/co-sokrates-powiedzialby-na-temat-internetu/feed/ 3 876
Samojebka, czyli każdy może zostać Rembrandtem http://www.rafalruba.pl/samojebka/ http://www.rafalruba.pl/samojebka/#comments Tue, 10 Mar 2015 23:07:33 +0000 http://www.www.rafalruba.pl/?p=301 Tytuł alternatywny: Samojebka jako przejaw zmiany sposobu myślenia z BYĆ na MIEĆ Rembrandt pozostawił po sobie ponda 90 autoportretów. Jest to jedna z najlepiej udokumentowanych autobiografii w sztuce, jaka kiedykolwiek powstała. Nasuwa się pytanie, dlaczego powstało ich aż tyle? Odpowiedź nie jest zbyt trudna. Obrazy z własną podobizną służyły jako nośnik marki autora. Reklamowały i umacniały w... Continue reading

Post Samojebka, czyli każdy może zostać Rembrandtem pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
Tytuł alternatywny: Samojebka jako przejaw zmiany sposobu myślenia z BYĆ na MIEĆ

Rembrandt pozostawił po sobie ponda 90 autoportretów. Jest to jedna z najlepiej udokumentowanych autobiografii w sztuce, jaka kiedykolwiek powstała. Nasuwa się pytanie, dlaczego powstało ich aż tyle?

Odpowiedź nie jest zbyt trudna. Obrazy z własną podobizną służyły jako nośnik marki autora. Reklamowały i umacniały w społeczeństwie wizerunek Rembrandta jako rzemieślnika sztuki niemającego sobie równych. Choć są to powody praktyczne, kryły one za sobą jeden najważniejszy, płynący z natury człowieka- sprawić, aby inni na mnie patrzyli.

Dzisiaj każdy może stać się Rembrandtem zaspokajającym swoje ambicje, wystarczy mieć smartfona i dostęp do Internetu.

Samojebka, kilka słów wstępu

Definicja

Samojebka jest rodzajem fotografii autoportretowej, wykonywanej z trzymanego w ręku aparatu lub telefonu komórkowego. Zdjęcie przedstawia zazwyczaj fotografa lub jego odbicie w lustrze.

Lekki zarys historyczny

Pierwsza samojebka mogła powstać w 1839 roku, zrobiona przez amerykańskiego pioniera fotografii Roberta Corneliousa. Choć dzisiaj ciężko dowieść czy działał sam, czy z asystentem. Jak wiadomo samojebkę trzeba zrobić samemu.
Samojebka

Natomiast pierwsza samojebka zrobiona przez nastolatkę powstała za pomocą aparatu – Kodak Brownie i lustra w 1900 roku. Zostało wykonane przez Rosyjską Wielką Księżną Anastazję Nikołajównę w wieku 13 lat, z zamiarem wysłanie jej do przyjaciela.

Samojebka

Nazwijmy rzeczy po imieniu

Po raz pierwszy użycia słowa selfie można odnaleźć w 2002 roku, na australijskim forum internetowym ABC Online. Jeden z użytkowników zamieścił zdjęcie własnej twarzy i dodał następujący komentarz: Um, drunk at a mates 21st, I tripped ofer [sic] and landed lip first (with front teeth coming a very close second) on a set of steps. I had a hole about 1cm long right through my bottom lip. And sorry about the focus, it was a selfie.Samojebka

Wraz z rozwojem portali społecznościach, selfie nabierało popularności. W 2013 roku słowo selfie zostało ogłoszone jako „słowo roku” przez Oxford English Dictionary i włączone do leksykalnego zasobu słownictwa.

Polskie tłumaczenie

Nad Wisłą selfik nie doczekał się zgrabnego tłumaczenia na język polski. Jakoś komisja językoznawstwa nie poczuła się zobowiązana na spolszczenie samolubki. Choć zarzeka się, że jak moda potrwa dłużej to z czasem wejdzie do polszczyzny, a później do słowników. Natura jednak nie lubi próżni i na forach internetowych rozgościła się wulgarna, i według mnie dość trafna samojebka.

Sztuka na wyciągnięcie ręki

Autoportret ma długą i bogatą historię, której początki sięgają średniowiecza, a rozpowszechniły się pod koniec tej epoki. Portret własny jest szczególnym dziełem sztuki, artysta przedstawia siebie jakby miał przed sobą drugiego człowieka. Ten drugi człowiek jest różny od wszystkich innych znanych mu osób, ponieważ zna go od zewnątrz, ale też i od wewnątrz. Autoportret jest wynikiem dialogu prowadzonego w jednym człowieku, który toczą między sobą artysta i model. Tworzą oni nierozerwalną całość, w wyniku której, w portrecie potęguje się osobowość twórcy.

W samojebce trudno szukać artystycznej głębi. Rembrandt podczas tworzenia swojej podobizny musiał kontemplować swoje dzieło, a zarazem samego siebie. Poprzez wewnętrzny dialog i żmudną pracę pędzla, zostawiał cząstkę duszy na płótnie. Dzisiaj akt tworzenia ogranicza się do przybrania odpowiedniej miny i naciśnięciu przycisku. W takim wypadku więź autora z cyfrowym autoportretem ogranicza się jedynie do fizycznego wymiaru.

Choć kwestia, że selfiki nie są artystyczne, jest akurat sprawą drugorzędną, ponieważ różnica nie jest jakościowa, a ilościowa. Kiedyś nieliczni artyści tworzyli autoportrety dla relatywnie ograniczonej publiczności. Robili to 2-3 razy w życiu, a czasem wcale, co nadawało dziełu szczególnego znaczenia. Dzisiaj każdy może zrobić sobie selfie i umieścić je w Internecie o globalnym zasięgu. To właśnie jest zasadnicza różnica jaką dzielą autoportrety od samojebek.

Kreowanie wizerunku

Staliśmy się naszymi największymi fanami i prywatnymi paparazzimi.Alicja Eler

Konta na portalach społecznościach założyło już blisko 800 milionów ludzi. Wymieniają oni między sobą 4 biliony informacji, w tym około 350 milionów zdjęć dziennie. Większość ludzi czyta tylko 20% zamieszczonego tekstu w Internecie. Jeśli dodamy do tego fakt, że szata graficzna Facebook’a promuje zdjęcia, siła selfików wzrasta. Stają się esencją informacji jaką przekazujemy światu, a słowo pisanie jest tylko skromnym komentarzem.

Aktor James Franko przeprowadził eksperyment na Instagramie, aby dowiedzieć się, które zdjęcia będą najchętniej oglądane. Wśród zdjęć zwierząt, architektury i cytatów największą popularnością cieszyły się jego samojebki. Po eksperymencie Franko stwierdził, że selfi to awatary, które wysyła światu, aby pokazać z kim ma do czynienia.

Selfie informuje świat kim jesteśmy, co, z kim, i gdzie robimy, oraz to za kogo się uważamy, i za kogo chcielibyśmy być uważani.

Choć słitfocie wyglądają na spontaniczne, nigdy nie są przypadkowe. Zanim zostaną wrzucone do sieci, muszą zostać zaakceptowane. Jeśli coś nam w zdjęciu nie będzie pasowało, wystarczy nacisnąć przycisk usuń. Każdy z nas staje się wtedy własnym PR-owcem.

Narcyzm?

Wrzucając do sieci zdjęcia tego, co jedliśmy na śniadanie, jak prezentujemy własną muskulaturę lub jak wyglądamy na tle wieży Eiffla, wyobrażamy sobie, że naszych znajomych interesuje każda rzecz jaką robimy. Zaspokojeniem naszego uwielbienia są lajki i komentarze na Facebook’u. Ale czy możemy mówić w dzisiejszym świecie o globalnym narcyzmie? Może selfies są po prostu narzędziem komunikacji, która nie ma ścisłego powiązania z narcystycznymi ciągotkami. Powstają z potrzeby pokazania światu, kim jesteśmy, a nie z potrzeby samouwielbienia.

A Ty jak sądzisz?

Zamiast kolekcjonować wspomnienia kolekcjonujemy zdjęcia

(…)gdy już dotrą na miejsce(…).Robią przy tym mnóstwo zdjęć i później pokażą ci je w albumie. Są to zdjęcia miejsc, których nigdy nie widzieli, bowiem tylko je fotografowali. Jest to metafora współczesnego życia.Anthony De Mello, Przebudzenie

Podróżujemy po świecie, żeby zrobić zdjęcia. Kiedy wracamy do domu przeglądamy je, aby sprawdzić gdzie właściwie byliśmy.

Sztuka sprowadzona do tła

W Luwrze wisi jeden z najsłynniejszych obrazów na świecie- Mona Liza. Pod obrazem Leonarda da Vinci nieustanie przewijając się grupy turystów. Z relacji ludzi coraz częściej można spotkać widok gdzie wszyscy stoją tyłem do tajemniczo uśmiechającej się damy. Nikt nie patrzy jej w oczy, lecz robią sobie selfiki, a najsłynniejsze dzieło sztuki, które powinno intrygować i skłaniać, choć do minimalnej zadumy, sprowadza się do roli tła.

Świetnym komentarzem do tego zjawiska jest wystawa „Fuck Off” pana Ai Weiwei. Chiński artysta użył cudów natury i kultury jako tła, lecz nie fotografował siebie, a swój środkowy palec, który jest komentarzem tego, jakie ludzie mają dzisiaj podejście do sztuki.

Kliknij, aby zobaczyć pokaz slajdów.

Idziemy na kolacje czy na trzaskanie samojebek?

W pewnej popularnej nowojorskiej restauracji zaczęto się zastanawiać, dlaczego w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba obsługiwanych klientów pozostawała na tym samym poziomie, pomimo zatrudniania coraz większej ilości personelu i skrócenia karty dań w celu ułatwienia wyboru posiłków przez gości. Tajemnica się wyjaśniła, kiedy obejrzano nagrania z kamery przemysłowej z 2004 roku i porównano z nagraniami z analogicznego okresu w roku 2014. Czas potrzebny na zjedzenie posiłku wydłużył się dwukrotnie z powodu robienia przez gości samojebek, fotografowanie posiłków, proszenie kelnerów, aby zrobili zdjęcie wszystkim osobom zasiadającym przy stole, a następnie z powodu próśb o podgrzanie jedzenia, które zdążyło wystygnąć podczas sesji fotograficznej i udostępniania zdjęć na Facebooku.

To bardzo wymowny przykład pokazujący zmianę paradygmatu przez ostatnie kilkanaście lat. Już nie kolacja z przyjaciółmi i delektowanie się wspaniałymi posiłkami, ale wrzucanie fotek na portale społecznościowe stało się kwintesencją wolnego czasu. Doświadczenie jest cenne o ile możny się nim komuś pochwalić. Myśląc kategoriami selfi wartościowe nie jest to co przeżywamy, ale to co możemy sfotografować i pokazać światu.

Czy selfie może wyglądać jak dzieło sztuki?

Jak najbardziej tak! Wystarczy, że zainstalujesz aplikacje Prisma, która zamieni Twoje selfie w dzieło sztuki za pomocą filtrów, wzorowanych na stylach sławnych malarzy, jak Munk czy Picasso. W przeciwieństwie do innych aplikacji, które stosują jedynie filtry koloru i światła, twórcy Prismy twierdzą, że używają kombinacji sieci neuronowych i sztucznej inteligencji do zmiany fotografii, w taki sposób, że w rezultacie tworzy się całkiem nowe zdjęcie posiadające w sobie coś z dzieła sztuki.

Fenomen aplikacji można tłumaczyć tym, że w bardzo prosty sposób można osiągnąć oszałamiające rezultaty. Kilka kliknięć i możesz zobaczyć jak wyglądałabyś, gdyby namalował Cię jakiś sławny malarz, lub jak prezentuje się Twoja okolica przez pryzmat artystycznego geniuszu.

Co prawda Prisma nie będzie substytutem prawdziwej sztuki, jednak rezultaty jakie się uzyskuje na niektórych zdjęciach są na tyle fascynujące, że odróżnienie fotografii z nałożonym filtrem od prawdziwego dzieła sztuki wykonanego ludzką ręką, staje się praktycznie niemożliwe.

piekna samojebka

samojebka prisma

artystyczne_selfie

selfie_prisma

selfie

Samojebka_artystyczna

samojebka_sztuka

Wymowna samojebka

Przeszukałem zasoby Internetu w poszukiwaniu fajnych samojebek i natrafiłem na jedno godne uwagi. Nie chodzi mi tu o sam fakt nietaktowności zdjęcia i fali krytyki, jaka się po tym wywiązała. Ja dostrzegłem tutaj pewien ciężar artystyczny.

SamojebkaMłoda uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna, ubrana w różową bluzę – jednoznacznie kojarzące się z beztroską i brakiem jakiejkolwiek świadomości – kontrastuje na tle ponurych bloków koncentracyjnych, naznaczonych piętnem strasznej historii. Zdjęcie jest dobrą dygresją do coraz większego ogłupienia społeczeństwa.

A, i żeby nie było, że tylko nastolatkom brakuje w dzisiejszym świecie taktu. Obama, Cameron i duński premier Helle Thorning-Schmidt podczas ceremonii żałobnej Nelsona Mandeli:

Samojebka

#konkluzja

Od selfików już nikt z nas nie ucieknie. Ani ja, ani Ty. Już na dobre zagościły w naszym życiu. A jeśli jesteśmy na nieskazani, to wypadałoby nauczyć się je robić profesjonalnie. Polecam wpis Samojebka, czyli – co ja pacze na blogu Wittamina, aby nie zarzucono nam nigdy braku profesjonalizmu. Wpis można znaleźć tutaj.

Post Samojebka, czyli każdy może zostać Rembrandtem pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/samojebka/feed/ 3 301
Efekt sąsiedztwa, dlaczego zamiast udzielić pomocy, fotografujemy i nagrywamy http://www.rafalruba.pl/efekt-sasiedztwa/ http://www.rafalruba.pl/efekt-sasiedztwa/#respond Sun, 08 Mar 2015 23:08:28 +0000 http://www.www.rafalruba.pl/?p=280 Do rozważań nad efektem sąsiedztwa(bystander effect) – spopularyzowanego przez amerykańskich psychologów społecznych Bibba Latané’a i Johna Darleya – skłonił mnie poniższy filmik: Uwaga video zawiera drastyczne sceny Dziecko można było uratować, wystarczyło je złapać i wyciągnąć. Jeśli zrobiłoby się to zdecydowanie i szybko, akcja ratunkowa nie powinna zająć więcej niż 5 sekund. Teraz szybko przekalkulujmy.... Continue reading

Post Efekt sąsiedztwa, dlaczego zamiast udzielić pomocy, fotografujemy i nagrywamy pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
Do rozważań nad efektem sąsiedztwa(bystander effect) – spopularyzowanego przez amerykańskich psychologów społecznych Bibba Latané’a i Johna Darleya – skłonił mnie poniższy filmik:


Uwaga video zawiera drastyczne sceny


Dziecko można było uratować, wystarczyło je złapać i wyciągnąć. Jeśli zrobiłoby się to zdecydowanie i szybko, akcja ratunkowa nie powinna zająć więcej niż 5 sekund.

Teraz szybko przekalkulujmy. Wyciągnięcie telefonu i rozpoczęcie kamerowanie zajęło mi 14 sekund. Zakładam, że osoba kamerująca potrafiła zrobić to sprawniej i uwinęła się w 10 sekund. Od początku filmu do śmierci dziecka mija 4 sekundy. Optymistycznie przyjmuję, że nagranie jest nieedytowane, aby usunąć co nudniejsze fragmenty z początku gdzie nic się nie dzieje. Razem, daje nam to 14 sekund na pomoc. Pytam się dlaczego nikt nie zareagował, a zamiast okrzyków radości pod koniec słychać jęki zdziwienia i niedowierzania.

Efekt sąsiedztwa – pomoc nie jest taka jednoznaczna jak się wydaje

Jeśli jesteś świadkiem sytuacji, w której człowiek jest w niebezpieczeństwie, to oczywiście mu pomożesz, prawda? Choć doskonale wiem, że masz dobre serce i niespożyte chęci do czynienia dobra, to czy udzielisz pomocy nie jest takie jednoznaczne i zależy od wielu czynników.

Efekt sąsiedztwa odnosi się do zjawiska, gdzie im większa liczba ludzi jest obecna podczas sytuacji kryzysowej, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo udzielenia wsparcia osobie poszkodowanej. Jesteśmy bardziej skłonni do pomocy, kiedy jest niewielu świadków lub w ogóle ich nie ma. Tłum gapiów sprawia, że pojedyncza osoba nie czuje odpowiedzialności za podjęcie działania.

W badaniach Bibba Latané’a i Johna Darleya okazało się, że czas, jaki jest potrzeby od zauważenia zdarzenia do podjęcia działania i powiadamiania pomocy, zależy od tego, jak wielu jest osób w pokoju, w którym odbywał się eksperyment. W doświadczeniu przeanalizowano trzy sytuacje: badani znajdowali się sami w pokoju, z dwoma innymi uczestnikami oraz z dwoma osobami podstawionymi przez naukowców.

Podczas wypełniania kwestionariuszy przez uczestników testu, w pomieszczeniu pojawiał się dym. Kiedy badani byli sami w pokoju, 75% z nich powiadomiło o zagrożeniu. Natomiast, kiedy przebywali w pomieszczeniu z dwoma innymi uczestnikami tylko 38% z nich zgłaszało incydent. W ostatniej grupie z dwoma podstawionymi osobami, zagrożenie było ignorowane i niespełna 10% osób szukało pomocy.

Inny eksperyment przeprowadzony przez Latane i Rodin w 1969 roku wykazał, że 70% ludzi pomoże kobiecie podczas niebezpieczeństwa, jeśli byli jedynym świadkiem zdarzenia, lecz tylko 40% osób udzielało pomocy, kiedy obecni byli inni ludzie.

Dlaczego nie pomagamy?

Istnieją dwa główne czynniki, które składają się na efekt sąsiedztwa. Po pierwsze obecność innych osób powoduje rozproszenie odpowiedzialności. Osoba nie czuje dużej presji do podjęcia działania, ponieważ odpowiedzialność jest rozłożona pomiędzy wszystkich obecnych. Drugim powodem jest konieczność zachowania się w poprawny i społecznie akceptowalny sposób. Kiedy inni obserwatorzy nie reagują, ludzie często biorą to jako sygnał, że działanie jest niepotrzebne lub niewłaściwe.

Psychologowie odkryli, że widzowie są mniej skłonni do interwencji, jeśli sytuacja jest niejasna i odbiega od codzienności, dlatego specyficzny charakter zdarzenia może odegrać kluczową rolę. Podczas sytuacji kryzysowej, rzeczy dzieją się chaotycznie i zajście często nie jest jednoznaczne w odbiorze. Widzowie mogę się zastanawiać, co dokładnie się dzieje. Patrzą się wtedy na tłum, aby określić, jakie zachowanie jest właściwe. Kiedy zobaczą, że nikt nie reaguje, to dostają sygnał, że prawdopodobnie podjęcie akcji jest niepotrzebne.

Jak przeciwdziałać efektowi sąsiedztwa

Psychologowie wskazują, że najlepszym sposobem na przerwanie błędnego cyklu jest świadomość istnienia efektu sąsiedztwa. Jeśli jesteś świadkiem zdarzenia, gdzie druga osoba jest w potrzebie i zdajesz sobie sprawę z psychologicznych aspektów, które powstrzymują cię od działania, powinieneś podjąć świadome kroki, aby przezwyciężyć blokadę. Nie oznacza to bynajmniej tego, abyś umyślnie pakował się w niebezpieczeństwo.

Kiedy to Ty jesteś ofiarą i potrzebujesz pomocy, wystarczy wybić osobę z jej poczucia braku odpowiedzialności. Zamiast wołać o pomoc lepiej zwrócić się do konkretnej osoby, aby udzieliła nam wsparcia. Kiedy wskazujesz palcem i wydajesz polecenie, obarczasz świadka odpowiedzialnością i diametralnie zwiększasz szansę uzyskania pomocy.

Podsumowanie

Efekt sąsiedztwa poprzez rozproszenie odpowiedzialności i dezorientacje jednostki w sytuacji kryzysowej sprawia, że ludzie zamiast udzielić pomocy, fotografują i nagrywają całe zdarzenie. Świadomość tego zjawiska jest jedynym sposobem, aby się przed nim uchronić.

 

Post Efekt sąsiedztwa, dlaczego zamiast udzielić pomocy, fotografujemy i nagrywamy pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/efekt-sasiedztwa/feed/ 0 280
Istnieją na świecie ludzie, którzy nie potrzebują kalendarza http://www.rafalruba.pl/istnieja-na-swiecie-ludzie-ktorzy-nie-potrzebuja-kalendarza/ http://www.rafalruba.pl/istnieja-na-swiecie-ludzie-ktorzy-nie-potrzebuja-kalendarza/#respond Sun, 11 Jan 2015 21:48:57 +0000 http://www.www.rafalruba.pl/?p=198 W szałasie na odludziu, tydzień drogi od miejsca gdzie zbiegają się granice Peru, Ekwadoru i Kolumbii, polski podróżnik Wojciech Cejrowski nalegał na Indian, którzy byli jego przewodnikami, aby wyruszyć w dalszą drogę. Na zewnątrz panował środek nocy i amazońska ulewa. Indianie nie są skorzy do płacenia dzisiejszej niewygody w imieniu lepszego jutra, więc jeśli mają... Continue reading

Post Istnieją na świecie ludzie, którzy nie potrzebują kalendarza pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
W szałasie na odludziu, tydzień drogi od miejsca gdzie zbiegają się granice Peru, Ekwadoru i Kolumbii, polski podróżnik Wojciech Cejrowski nalegał na Indian, którzy byli jego przewodnikami, aby wyruszyć w dalszą drogę. Na zewnątrz panował środek nocy i amazońska ulewa.

Indianie nie są skorzy do płacenia dzisiejszej niewygody w imieniu lepszego jutra, więc jeśli mają wybrać między ciepłym i suchym szałasem, a wędrówką w deszczową noc, wybiorą to pierwsze. Poczekają aż deszcz się skończy, a ziemia z powrotem będzie sucha zanim wyruszą w dalszą drogę.

Cejrowski wychowany w zachodniej kulturze myślał całkowicie odwrotnie. Od razu przekalkulował, że po całonocnej ulewie szlak, przez który mają przejść, zostanie zabarykadowany dziesiątkami strumieni, a droga, która ma zająć dwa dni spokojnego marszu, zamieni się w tygodniową mordęgę.

Podróżnik sięgając po ten logiczny argument, miał nadzieję, że przekona swoich towarzyszy do dalszej podróży:

– Nie osuszy jeszcze przez tydzień! – tłumaczyłem uparcie.

– A co to właściwie jest „tydzień”? I po co?

– Co „po co”?

– No, do czego służy?

– Tydzień??? Do mierzenia czasu.

– A po co? – Pepe pytał zupełnie poważnie.

Indianie lubią sięgać sedna. Kiedy to robią, logika białego człowieka zazwyczaj traci grunt pod nogami i wszystko się wywraca.

– Po co mierzysz czas, gringo? – nie ustępował Indianin.

– Eee… Żeby się nie zgubić – odpowiedziałem niepewnie.

– Nie zgubić gdzie?

– W czasie… – powoli sam przestawałem wierzyć w sensowność własnych słów.Wojciech Cejrowski – Gringo wśród dzikich

Indianie nie liczą czasu, nie jest im to potrzebne. Cały czas żyją w teraźniejszości.

Ich sposób myślenie ukształtował się w Amazonii, gdzie doba zawsze ma 12 godzin. Słońce wstaje o 6 i zachodzi o 18 niezależnie od pory roku. Na równiku nie ma wyraźnej pory deszczowej i bezdeszczowej, tutaj codziennie pada. Czasami intensywniej, czasami mniej. Pory roku nie wymuszają tutaj zmiany trybu życia lub podobnych przygotowań jak u nas do zimy. Ubranie pozostaje to samo, a dokładniej jego brak. Zwierzyna nie odlatuje do ciepłych krajów, bo już w nich jest.

Niebo dla Indian również jest niezmienne. Słońce zawsze jest w zenicie a nocą liście zasłaniają gwiazdy i uniemożliwiają obserwację ruchów konstelacji. Wymyślenie koncepcji kalendarza w takich warunkach jest niemożliwe oraz zbędne. Ludzie żyjący w amazońskiej dżungli nie operują pojęciem roku czy miesiąca. Zastosowanie znajduje tylko krótki okres czasu, jakim jest dzień. Tutaj życie składa się z zamkniętych cykli. Drzewa cyklicznie owocują, mężczyźni cyklicznie polują, kobiety cyklicznie rodzą dzieci. Codziennie się wstaje i idzie spać. Po każdym skończonym okresie powtarzalnych czynności, zaczyna się nowy, identyczny.

Dla dzikich, dni się nie dodają, ani nie odejmują jak u nas. Czas zamiast prostej linii formuje się w zamknięty okrąg. Dlatego nigdy się nie spieszą, zawsze są przed czasem, mogą sobie siedzieć w ciepłym szałasie aż przestanie padać. Ich czas przypomina dziecięcą kolejkę. Jeśli nie uda im się wsiąść do pociągu, nic się nie dzieje. Poczekają aż kolejka ponownie zrobi kółko. Wiedzą, że zawsze mają nową szanse. Tryb życia, który prowadzą wśród natury, pozwala im przebywać w teraźniejszości.

Nasz czas mija i nigdy się nie zatrzymuje. Składa się z chwil, które były oraz będą. Teraźniejszość schodzi na drugi plan. Nasz czas przypomina lokomotywę, która pędzi po prostej. Nigdy na nas nie czeka i dlatego musimy za nią pędzić, nieustanie być w ruchu. Pochłonięci zobowiązaniami oraz terminami realizacji, gubimy teraźniejszość.

Koncept czasu to wymysł naszej kultury. Podzieliliśmy dzień na 24 godziny, a godzinę na 60 minut i uznajemy to za coś naturalnego. Bez kalendarza nie zbudowalibyśmy naszej cywilizacji, jednak czas zamiast być naszym przyjacielem, jak to jest u Indian, stał się dla nas najgorszym wrogiem. Zegarek nieustannie podkręca nam życie, powodując stres i frustrację. Tyle jest do zrobienia a tak mało czasu posiadam – mantra powtarzana przez cywilizowanych ludzi.

Wychowani na zachodzie, zawsze będziemy nieustanie gonić za lokomotywą, lecz czasami warto się zatrzymać.

W nowym roku życzę Tobie abyś czasami wziął przykład z Indian i pożył w teraźniejszości, z dala od planów i zobowiązań. Pamiętaj, teraźniejszość to jedyna chwila, jaką naprawdę mamy. Przeszłość i przyszłość to fikcja białego człowieka.

Post Istnieją na świecie ludzie, którzy nie potrzebują kalendarza pojawił się poraz pierwszy w Rafał Ruba.

]]>
http://www.rafalruba.pl/istnieja-na-swiecie-ludzie-ktorzy-nie-potrzebuja-kalendarza/feed/ 0 198